środa, 30 października 2013

wyznania - VII

rzal i bul
dziękuje
ja wam dam 27komentarzy, zobaczycie!!!
~

Minęło 9 dni, tydzień i pół. Jesienny Festiwal jest dokładnie za tydzień.

To było 9 dni okropnej, ogłuszającej ciszy. Może byłoby lepiej, gdyby Harry spojrzał na mnie i powiedział złośliwy komentarz. Ale tego nie zrobił.
Wrócił do szkoły w poniedziałek, 4 dni po naszej kłótni, większość jego siniaków zniknęła. Wrócił i teraz zachowuje się jakbym nie istniała.
Nie wysilił się, by na mnie popatrzeć. Nawet siedzimy obok siebie na chemii, ale on i tak patrzy przed siebie lub gryzmoli coś na kartce. Zrozumiałam, że chociaż nie jest najlepiej uczącą się osobą, nie jest idiotą. Jego oceny nie były wiele gorsze od moich, ja miałam szóstki.
Ignorowanie mnie nie było najgorszą częścią. Nie, była to niedbałość. Za każdym razem kiedy spojrzałam na Harry’ego, kilka (ale wielkich) wspomnień, które mieliśmy, pojawiały się w mojej głowie. Myślałam o czasach, w których robił w żartach zboczone komentarze, albo kiedy pożądanie wypełniało jego oczy, a one robiły się ciemne, i przede wszystkim… Noc, którą spędziłam w jego łóżku.
Brzmię jak banalna, beznadziejnie zakochana dziewczyna, ale przyrzekam, że nie jestem. Po porostu boli mnie to, że wszystkie te wspomnienia są tak odległe.
Nie wyobrażałam sobie, że ja i Harry skończymy chodząc ze sobą i żyjąc długo i szczęśliwie, haha, nie ma opcji.
Ale uczucie, jakie ogarnęło mnie, kiedy pierwszy raz nazwał mnie aniołkiem, pierwsza chemia, wiedziałam, że tu coś było. Ale teraz to nie ma znaczenia.
To moja wina, że nie potrafię odłożyć na bok mojej cholernej dumy.
~~
Jakimś sposobem szkoła ssie nawet bardziej. Teraz, kiedy Harry ze mną nie rozmawia, pojawiły się plotki i inni goście myślą, że jestem otwartą grą. Więc, nieustająco do mnie uderzali.
Szłam korytarzem, trzymając książki w ręce, razem z Lea’ią. Ona jest moim obrońcą. Bez niej byłabym kompletnie sama. Inne dziewczyny wciąż patrzą na mnie sędziwym wzrokiem. Chociaż jestem tu już trzy tygodnie.
-I wtedy powiedziała mi, że tylko raz się z nim przespała. Mam na myśli, jak dziwkarskie to jest? Jeden raz to wystarczająco! To kuzyn jej chłopaka, na miłość boską- – Lea paplała, kiedy stałyśmy obok jej szafki. Pokiwałam i od czasu do czasu mówiłam ‘tak’ albo ‘o mój Boże’. Łatwo było zadowolić Lea’ę.
- Hej. – usłyszałam za sobą głos. Lea spojrzała na mnie, a ja odwróciłam się i zobaczyłam stojącego tam chłopaka. Puścił oko, kiedy spojrzałam mu w oczy, co sprawiło, że zadrwiłam.
- Scarlet, prawda? – zapytał. Był średniego wzrostu, miał jasne włosy. Rozpoznałam go, to jeden z przyjaciół Alec’a, razem z nim blokował mi szafkę pierwszego dnia.
- Tak. – odpowiedziałam, unosząc brwi.
- Will. – powiedział, posyłając mi uśmiech. Skinęłam.
- Miło cię poznać. – powiedziałam bez emocji. Zauważyłam Harry’ego, który szedł korytarzem w moim kierunku i poczułam jak moje serce przyśpiesza.
- Jesteś wolna dziś wieczorem? – Will zapytał, pochylając się na szafki. Lea zaśmiała się cicho za mną, widziała, jak spławiłam pięciu chłopaków w tym tygodniu.
- Jestem zajęta. – dopowiedziałam krótko, odrywając wzrok od Harry’ego, który właśnie na mnie spojrzał. Chciałam odwrócić się od Will’a, kiedy złapał mnie za talię.
- Aw, daj spokój. – zagruchał, dotykając mojego policzka - Możemy miło spędzić czas.
- Nie dotykaj mnie. – splunęłam, odsuwając jego rękę.
- Wypierdalaj stąd. – głos zza Will’a zabuczał, sprawiając, że oboje podskoczyliśmy. Harry wszedł między nas, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że chwilowo o nim zapomniałam.
- Styles. – Will powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Pozwól mi powtórzyć to, co właśnie powiedziałem... – Hary powiedział, zaciskając pięści. Mogłam powiedzieć, że jego cierpliwość była cienka, jego oczy były niemal czarne - Odpierdol się od Scarlet, zanim zrobię to za ciebie.
- Nie jest twoja. – Will splunął - Pozwól jej się zabawić.
Harry zaśmiał się powoli, jego ręka uniosła się i popchnęła Will’a na szafki, powodując hałas.
- Nie testuj mnie Will. Nie jestem w dobrym humorze. Powinieneś był od razu mnie posłuchać. – Harry wyburczał. Nie wydawało się, że Will chce go słuchać.
- Nie jesteś moim szefem. – Will odburczał - Wiem, że wiele ludzi cię słucha, kiedy mówisz im, żeby trzymali się od niej  z daleka, ale nawet z nią nie rozmawiasz. Ona cię kurwa nie chce.
Z trudem łapałam powietrze, kiedy usłyszałam surowe słowa Will’a. Rozejrzałam się i zauważyłam, że wokół szafek zebrał się tłum . Lea delikatnie złapała mnie za rękę, próbując mnie odciągnąć, ale ją zignorowałam.
Harry zamarzł i odwrócił się by na mnie spojrzeć po raz pierwszy w tym tygodniu. Jego oczy pokazywały ból, zanim ogarnęła go złość i z powrotem odwrócił się do Will’a. I zanim się zorientowałam, co się dzieje, pięść Harry’ego spotkała się z kroczem Will’a. 
Harry uderzał raz za razem, Will zwijał się z bólu. Zeszło się nawet więcej ludzi, pokazując palcami i obserwując. Patrzyłam na Lea’ę z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co zrobić.
- Zatrzymaj go, Scar, zatrzymaj go. – Lea wyszeptała nalegając. Skinęłam i z powrotem się do nich odwróciłam. Poczułam się zamrożona, zanim złapałam rękę Harry’ego, kiedy uniosła się, by zadać następny cios.
Harry zamarzł. Ja zamarzłam. Ludzie dookoła nas zamarzli.
- Harry, proszę. – wyszeptałam, tak, że tylko on mógł mnie usłyszeć. Rozluźnił uścisk na koszuli Will’a i odwrócił się do mnie. Puściłam jego rękę, która trzęsła się ze złości. Górował nade mną, jego klatka podnosiła się i upadała raptownie. 
Zaskoczyłam samą siebie, bo w ogóle nie czułam się przestraszona, tylko smutna. Nie chciałam, żeby Harry był zły. Harry przeczesał zakrwawioną ręką swoje loki, twardo o mnie zahaczając.
Ludzie zrobili mu przejście, kiedy szedł korytarzem, waląc ręką w szafki, zanim zniknął za rogiem. Wszyscy podskoczyliśmy na dźwięk szczęku szafek.
- Chodźmy. – powiedziała Lea, chwytając mnie za rękę, odsuwając mnie od Will’a, który stał tam, ścierając krew z twarzy.
- To wszystko moja wina. – wyszeptałam, kiedy szłyśmy korytarzem, wszystkie oczy na nas.
- Scarlet… – Lea powiedziała, jej oczy szeroko na mnie patrzyły.
- Co? – zapytałam.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co się właśnie stało.
- O czym ty mówisz, Lea? – zapytałam z ciekawością. Oczywiście, że wiedziałam, co się stało. Widziałam, jak Harry pobił Will’a, nawet bardziej niż Alec’a dwa tygodnie temu.
- Właśnie zatrzymałaś Harry’ego Styles’a podczas bójki. – powiedziała, zatrzymując mnie, kiedy dotarłyśmy do kafeterii.
- Więc? – zapytałam głupio.
- Scarlet! – Lea powiedziała rozdrażniona - Nie łapiesz tego, prawda? Nikt, mam na myśli nikt nie może uspokoić Harry’ego. Nie słucha nikogo, nawet jego najlepszy kumpli jak Louis czy Liam!
Ślepo na nią patrzyłam. Mam na myśli to, że wiem, że Harry nie lubi, kiedy ktoś mu mówi co ma robić, ale to nie znaczy, że nie słucha innych ludzi.
- Sposób w jaki na ciebie patrzył, mój Boże. – Lea pokręciła głową - Jeśli ktoś kiedyś na mnie tak spojrzy, nigdy nie pozwolę mu odejść.
- Harry mnie teraz nienawidzi, wiedz to. – powiedziałam, przeczesując dłonią moje splątane włosy.
- Przepraszam słonko, ale Harry cię nie nienawidzi, jest od tego daleki. Gdyby cię nienawidził, nie pobiłby Will’a za to, że chciał się z tobą umówić.
Westchnęłam głośno, chcąc wyrwać sobie włosy. Harry ignorował mnie, ale wciąż go obchodziłam. Próbowałam złapać jego oczy cały tydzień i mówiłam do niego, ale wszystko co otrzymywałam od niego w odpowiedzi to cisza lub wzruszenie ramionami.
Ten chłopak mnie zabija.
~~
Nadeszła ostatnia lekcja tego dnia, chemia. Usiadłam na moim miejscu i popatrzyłam na puste miejsce Harry’ego. Zadzwonił dzwonek, a ono wciąż było puste. To jest okropne. Przynajmniej kiedy mnie ignorował, wiedziałam gdzie jest i co robi.
Ale teraz nawet go tu nie było, a ja bałam się tego, co może zrobić w złości. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że Alec’a też tutaj nie ma, co było dziwne, bo wiem, że go dziś widziałam.
Zadzwonił dzwonek sygnalizując koniec lekcji i początek weekendu. Westchnęłam z ulgą.
Cholera, potrzebowałam tego. Moi rodzice jakimś cudem, jeśli to w ogóle możliwe, stali się gorsi. Przez cały tydzień gderali na mnie, za każdą małą rzecz. Moja mama na ubrania i to jak układałam włosy. A tata na oceny i na to, jak powinnam się poprawić.
Szłam do domu Sierry każdego dnia po szkole i zostawałam tam do 9, kiedy zmuszałam się, by wrócić do domu, a właściwie piekła.
Wyszłam na parking, szukając kluczyków w torbie, kiedy dłoń oplotła moją rękę. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Alec’a. 
- Alec… – ciągnęłam. Nie rozmawiałam z nim. On nie rozmawiał ze mną. Nie odkąd straciłam przy nim panowanie nad sobą tydzień temu.
Wyglądał… Okropnie, naprawdę. Miał wyschniętą krew na ranach, które były na jego twarzy, co sprawiło, że uniosłam brwi. 
- Hej, możemy porozmawiać? – zapytał z nadzieją. Westchnęłam.
- Nie sądzę, że to właściwy czas, ja-
- Muszę z tobą porozmawiać. – przerwał. Przestałam mówić i wolno skinęła.
- Więc mów.
- Ja, uhm, ja chciałem powiedzieć, że przepraszam. – powiedział powoli - Za wykorzystanie cię i pozwolenie ci się upić.
- W porządku. – odpowiedziałam. Westchnął, przeczesując ręką jego ciemno-blond włosy. Jego oczy spotkały moje, a on pokręcił głową.
- Nie, nie jest. Ja po prostu- – zatrzymał się i zaśmiał - Wiesz, ja naprawdę cholernie cię lubię. I wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz, ale to dlatego to zrobiłem. To naprawdę chujowo, że to zrobiłem, że pocałowałem cię i wszystko, ale to dlaczego.
Otworzyłam usta i zamknęłam je, nie byłam pewna, co powiedzieć.
- Ale to nie dlatego tu jestem. – pokręcił głową - Ja, uh, cóż, ktoś zwrócił moją uwagę na to, ze Will ci dziś zakłócał spokój.
Uniosłam brwi.
- Kto dokładnie zwrócił na to twoją uwagę? – zapytałam podejrzliwie.
- To nie ma znaczenia. – Alec odpowiedział.
- Alec. – westchnęłam, posyłając mu spojrzenie - Czy Harry przyszedł i się z tobą zobaczył? Dlatego nie byliście na lekcjach?
- Spójrz, nie jestem tu, żeby donosić na Harry’ego. Ale tak. Przyszedł i znalazł mnie. – Alec zaczął - Zwyczajnie wyciągnął mnie ze szkoły. – zaśmiał się - Ta bestia jest szalona, kiedy się złości.
Wiedziałam, że Harry zrobi coś głupiego. Kiedy jest zły, zrobi wszystko.
- Ale z dobrego powodu. – dodał. Uniosłam brwi - Uderzył mnie parę razy i powiedział kilka rzeczy. Które tak, jak bardzo chciałbym móc im zaprzeczyć, były prawdziwe.
- Will jest dupkiem, Scar. Przepraszam. Próbował wkurzyć Harry’ego od pierwszego dnia ich znajomości, więc fakt, że mógł go wkurzyć, uderzając do ciebie, sprawił, że był bardzo szczęśliwy.
- Ale to nie jest twoja wina… – zaczęłam.
- Jest. – pokiwał - Harry najzwyczajniej powiedział mi, żeby przestał być tak cholernie samolubny i zapanował nad moją grupą.
- Gangiem. – poprawiłam. Alec przewrócił oczami.
- Tak, mądralo, gangiem. – powiedział, wywołując u mnie śmiech - W każdym razie, Harry ma rację. Powinienem był być dla ciebie dobrym przyjacielem, nie jakimś chujem. Myślałem, że naprawdę mogę mieć u ciebie szansę.
- Alec... – zaczęłam.
- Nie użalaj się nade mną, Scar. – uśmiechnął się - Normalnie nagadałbym na Styles’a ile by się dało i próbowałbym sprawić, że go znienawidzisz. Ale odkąd byłem takim chujem w zeszłym tygodniu, będę dziś grzecznym chłopcem.
Zaśmiałam się cicho i go przytuliłam. Wydawał się zaskoczony, ale mnie objął mnie.
- Dzięki, Alec. Może i jesteś dupkiem, ale czasami nie jesteś taki zły. – powiedziałam, kiedy otworzyłam samochód.
- On bardzo cię lubi, Scar. Nienawidzę go, naprawdę. Ale nie mogę zaprzeczyć, że się o ciebie troszczy. – Alec powiedział, zanim odwrócił się i odszedł.
- Oh, ale to nie znaczy, że zamierzam przestać się o ciebie starać, Scar. Po prostu daję Styles’owi jeden dzień. – Alec puścił oko, zanim wszedł do swojego samochodu i odjechał.
Usiadłam w moim samochodzie w szoku. Alec i Harry są kompletnymi wrogami. Więc usłyszenie czegoś pozytywnego o Harrym było szokujące. Wiedziałam, że był miły tylko dlatego, że czuł się winny za to co zrobił, ale to nie zmienia faktu, że mnie lubi i przyznał, że Harry też mnie lubi.
~~
Po szkole poszłam do Sierry na kilka godzin. Planowałam zostać tam cały weekend, ale skoro jej rodzice mieli jutro rocznicę, wyjeżdżali z miasta.
Kiedy się pożegnałam, pojechałam do domu. Było około 7, ale było dużo ciemniej, jakby zbliżała się burza. Deszcz jeszcze tak bardzo nie padał, ale zaczęły się grzmoty.
Zaparkowałam samochód i weszłam do środka. Było cicho, żadnych kłótni, żadnych przyjaciół, nic. To nie przestraszyło. Weszłam do biura taty, wiedząc, że zawsze tam jest.
Zamarłam, kiedy zobaczyłam jego i mamę szepczących za biurkiem. Mama trzymała kieliszek z winem, tata szklankę whisky.
- Scarlet. Usiądź. – powiedział surowy głos mojego taty, a zimne oczy mojej mamy dały mi znać, że coś jest nie tak.
- Gdzie dziś byłaś? – ojciec zapytał, jego oczy twarde i nieczytelne.
- W szkole i u Sierry. – powiedziałam cicho. Widziałam. Zostałam złapana.
- W szkole? – ojciec powtórzył. Skinęłam cicho - W jakiej dokładnie szkole?
- Liceum South Pacific. – wyszeptałam. Mój ojciec z hukiem odstawił szklankę na biurko, sprawiając, że podskoczyłam. Moja matka patrzyła na mnie, jej oczy płonęły.
- Jak śmiałaś? – ojciec ryknął - Jak śmiałaś tak zhańbić siebie i tą rodzinę!
Zgryzłam wargę, zmuszając się, by zostać silną, kiedy ojciec na mnie krzyczał.
- Wiesz, jak się dowiedzieliśmy? – moja matka zapytała, wstając - Od rodziców Doug’a! – krzyknęła.
- Mamo, tato, nie jest tak źle- zaczęłam, ale przerwał mi donośny głos ojca.
- Zamknij się Scarlet, zamknij się do cholery. – odbiłam się. Mój tata nigdy nie kazał mi się zamknąć. Nigdy.
- Jak długo tam chodzisz? – mama zapytała kamienistym głosem.
- Tylko od początku semestru. – powiedziałam. Matka popatrzyła na mnie z rozczarowaniem w oczach i pokręciła głową.
- Już nie wiem, kim jesteś.– splunęła - Przez ciebie jesteśmy pośmiewiskiem w klubie, w mieście, wszędzie!
- To nie jest taki wielki problem, ma-
- To nie jest taki wielki problem? – krzyknęła, jej głos był tak wysoki, że zabolały mnie uszy. - Ty, Scarlet Thorne, nie jesteś jakaś śmieciową ćpunką, która chodzi do South Side! Powinnaś być szykowna! Ale nie, twój samolubny brat i ty musieliście zniszczyć naszą reputację.
- Przepraszam mamo, ale musiałam! Musiałam się stamtąd wydostać! – krzyknęłam, mając nadzieję, że zrozumie.
- O czym ty do cholery mówisz? – zapiszczała - Dlaczego?
- Nie potrafię tak dłużej żyć, będąc snobistyczna i ponad wszystkimi! Nienawidzę tego, czy wy tego nie widzicie? – odpowiedziałam. Mój ojciec wstał, górując nade mną.
- Ty i twój niewdzięczny brat. – zabuczał - Dawaliśmy wam wszystko, o co kiedykolwiek poprosiliście, ubrania, prezenty, samochody, cokolwiek!
- Nie chcę tych rzeczy, tato! To nic nie znaczy! – odkrzyknęłam - Za bardzo i za daleko mnie popychacie, nie zniosę tego! Jedyne co robicie, to gderanie na mnie, nigdy nie jestem dla was wystarczająco dobra!
- Nie wrócisz do tej szkoły. – mój tata powiedział, siadając z powrotem i podnosząc swoja szklankę - Wracasz do North Pacific w poniedziałek i z powrotem zasłużysz na swoją reputację, swoją i tej rodziny.
- Przepraszam? – powiedziałam, wstając - Nie wrócę tam tato. Nigdy.
- Więc wynocha. – odpowiedział. Moje oczy rozszerzyły się, a ja patrzyłam raz na niego, raz na mamę, która tylko tam stała, zgadzając się z nim.
- Wyrzucacie mnie? – zarechotałam. To się nie dzieje naprawdę.
- Wybieraj. Wracasz do North Pacific, albo wynosisz się z mojego domu. – ojciec odpowiedział, jego ciemne oczy patrzyły na mnie. Poczułam jak moja warga się trzęsie, kiedy podniosłam torbę i wyszłam z pomieszczenia.
Wzięłam walizkę, wrzucając do niej wszystko, co się zmieściło. Pieniądze, ubrania, kosmetyki, buty, wszystko z czego korzystałam na co dzień.  Leniwie spakowałam i zapięłam moją torbę, schodząc na dół.
Moja matko i ojciec stali przy drzwiach, obserwując mnie bez emocji. Pokonałam ostatni krok, chwytając kluczyki ze stolika i podeszłam do drzwi.
- Gdzie popełniliśmy błąd, Scarlet? Co zrobiliśmy, że tak skończyłaś? – moja mama zapytała, kręcąc głową. 
- Jedyną rzeczą, którą zrobiliście źle, było to, że próbowaliście mnie wychować na taką, jak wy. – odpowiedziałam, otwierając i zatrzaskując za sobą drzwi. Podeszłam do samochodu, rzucając walizkę na tylne siedzenie.
Opuściłam moje ogromne sąsiedztwo, łzy spływały mi po twarzy. Złapałam mój telefon i zadzwoniłam do Sierry, która pewnie była teraz w drodze na lotnisko.
- Scar? Mogę rozmawiać tylko chwilę, bo samolot zaraz odlatuje- – zatrzymała się, kiedy usłyszała mój płacz - Co się stało? Wszystko w porządku?
- Moi rodzice mnie wyrzucili. – lamentowałam, kiedy jechałam w deszczu.
- Jezu, dowiedzieli się? – Sierra zapytała.
- Doug powiedział. – zapłakałam.
- Świnia. – wymamrotała - Gdzie pójdziesz Scar? Wiesz, że pozwoliłabym ci zostać u siebie, ale…
- Wiem. – odpowiedziałam, moje łzy zwalniały - Wiem, gdzie pójdę.
- Jeśli tam, gdzie myślę, to jesteś szalona.
- Zawsze byłam. – zaśmiałam się cicho przez łzy, zanim się pożegnałam, rozłączając się. Przejechałam resztę drogi, próbując się uspokoić. 
W końcu dojechałam na miejsce. Zaparkowałam i siedziałam przez chwilę. Musiałam to zrobić. Musiałam.
Popatrzyłam w lusterko samochodu i skrzywiłam się. Wyglądałam okropnie. Moje włosy były przemoczone, tylko po dojściu do samochodu, a teraz deszcz leje. Moja maskara ściekała mi po twarzy, moje policzki są różowe, a oczy czerwone.
Pieprzyć to, pomyślałam, wychodząc z auta i podeszłam do frontowych drzwi. Moje serce waliło, myślałam, że będę miała atak.
Zapukałam do drzwi, mając nadzieję i czekając. Całkiem przemokłam, moje mokre włosy ciekły do mojego tyłka, moje ubrania się przyklejały jak klej.
Drzwi się otworzyły, a za nimi stał Harry.
Patrzył na mnie z zaskoczeniem.
- Scarlet? Co tu robisz? Wejdź do śr- – otworzył drzwi aby wpuścić mnie do środka, ale ja pokręciłam głową.
- Nie, najpierw coś powiem. – oddychałam głęboko. Obserwował mnie z ciekawością, zanim wyszedł do mnie na ganek i od razu zaczął moknąć tak, jak ja.
Nagle bardziej się zdenerwowałam, kiedy patrzyłam jak stoi z rękami w kieszeniach, z siniakami na twarzy, które prawie zniknęły. Jego zielone oczy mnie obserwowały, nie wyglądały na złe. Nie tak jak wcześniej.
- Po prostu to powiem. – zaczęłam, patrząc w jego zielone oczy - Lubię cię. Okej, nie wiem, czy o tym wiesz, bo to dla mnie oczywiste, l-lub nie wiesz, bo byłam suką w zeszłym tygodniu.
- Nie wiem, kiedy zaczęłam cię lubić, chociaż znamy się mniej niż miesiąc. Wszystko, co wiem to, to ze w ostatnim tygodniu bez ciebie, przeżyłam piekło, bo wszystko, co byłam w stanie zrobić, to myślenie o tym, jak bardzo chciałabym spędzać z tobą czas.
- Nigdy nie byłam tak z kimś innym, i wiem, że to co powiedziałam brzmiało źle, ale tak nie jest. To bardzo dobra rzecz Harry. Jest mi tak przykro, przez to jak się zachowywałam i za to że zachowywałam się, jakbyś był dla mnie upokorzeniem.
- Nie jesteś, jesteś zupełnym przeciwieństwem. Jestem tylko żałosna i czuję się jakbym musiała wszystkich zadowalać. Nie… Nie wiem. – Harry obserwował mnie, jego usta delikatnie się otworzyły. Jego loki były mokre i kapały na jego czoło, jego ubrania przyczepiły się do jego ciała.
- Ale wiesz co? Moi rodzice dowiedzieli się dziś o South Pacific. I mnie wyrzucili. Musiałam gdzieś iść. I wiesz, gdzie chciałam pójść najpierw? Nie do mojej przyjaciółki, nie do nikogo z North Pacific, nawet nie do Lea”i. Nie Harry, chciałam przyjść i cię zobaczyć.
- I to żałosne, że musiałam zostać wyrzucona z domu, żeby to do mnie doszło. Żebym zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo cię lubię i jak bardzo chcę się o tobie dowiedzieć więcej. Wiem, że uważasz, że nie jesteś dobry i nie powinnam z tobą przebywać. I wiem, że jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami i to absolutnie szalone, ale… zakochuję się w tobie.
Harry nic nie powiedział, tylko zrobił duży krok w moim kierunku, twardo przyciągając mnie do siebie i przyciskając jego mokre, ciepłe usta do moich.
- Więc to cholernie dobrze. Ja też zakochuję się w tobie. – Harry wymamrotał w moje usta, zanim uśmiechając się zaatakował moje usta. Deszcz wciąż na nas padał, ale nic nigdy nie było tak idealne.
_______________________________
tłumaczone przez: @nancy_thewizard

harrlet wraca x

ta, no więc dziękujemy za AŻ 27 komentarzy, woah postaraliście się<3<3




nie wiem kiedy pojawi się kolejny, żegnam

@nancy_thewizard & @creepses

piątek, 25 października 2013

wykorzystanie i ośmieszenie - rozdział VI

Obudziłam się przez promienie słoneczne uderzające w moje zamknięte oczy. Zmrużyłam oczy, pozwalając im się przyzwyczaić. Rozejrzałam się, moja głowa opadała na poduszkę. Po pięciu sekundach rozpoznałam pokój, a wspomnienia się rozjaśniły, przypominając mi poprzednią noc.
Moje oczy powędrowały na ręce Harry’ego, które były na mojej talii, jego dłoń trzymała moją. Pohamowałam uśmiech, wiedząc, że członek gangu Harry Styles spał z pijaną dziewczyną. Nie uprawiał z nią seksu, ale spał z nią.
Tak bardzo, jak chciał temu zaprzeczyć, nie był całkiem zły.
Uwolniłam ręce, próbując się przyzwyczaić i odwrócić się tak, żebym mogła go widzieć. Ale moje ruchy tylko sprawiły, że uścisnął mnie mocniej, moje ciało było przyciśnięte do jego przodu.
- Harry – wyszeptałam, próbując się odwrócić.
- Jeszcze pięć minut.– odpowiedział najniższym, najbardziej zachrypniętym porannym głosem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Podniósł głowę tak, że była na moim ramieniu, jego loki łaskotały moje policzki.
Wtedy alarm rozbrzmiał w pokoju, sprawiając, że Harry zajęczał. Odsunął się ode mnie i wstał, biorąc telefon. Odebrał i podniósł go do ucha, pocierając oczy.
- Tak? – zapytał znudzonym głosem. Usiadłam, obserwując go, jego twarz wyglądała na bardziej czujną niż kilka sekund temu.
- Nie, jeszcze nie, ale- – przerwał mu niski głos po drugiej stronie słuchawki, którego nie mogłam zrozumieć.
- Przyjdziesz tu? Kiedy? – oczy Harry’ego delikatnie się rozszerzyły, a on wymamrotał pożegnanie, zanim się rozłączył.
- Wszystko ok? – zapytałam cicho. Harry odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie tak, jakby zapomniał, że tu jestem.
- T-tak. – powiedział, ale wydawał się rozproszony - Tak bardzo, jak tego nie chcę, ale musisz już iść aniołku.
Skinęłam, wychodząc z łóżka i biorąc moje ubrania.
- Nie martw się o to, dobrze wyglądasz w moich ubraniach.
Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami, biorąc telefon i jęcząc.
- Harry, mój samochód jest wciąż na plaży.
- Cholera. – Harry powiedział - Wiesz, że zabrałbym cię każdym innym razem, ale teraz po prostu jest ktoś, kto musi się ze mną spotkać i nie sądzę, że to żebyś tu była jest dobrym pomysłem.
- Wiem, po prostu zadzwonię do mojej koleżanki Sierry i ona mnie odbierze. – odpowiedziałam, włączając telefon i szukając jej numeru. Nie rozmawiałam z nią od tygodnia, pewnie już się na mnie wkurzyła.
- Sierra?
- Scarlet! Gdzie do cholery byłaś? Zaczęłaś chodzić do South Pacific i nawet nie zadzwoniłaś?
- Wiem, wiem. Przepraszam! Ale potrzebuję ogromnej przysługi.
- Nie żebyś zasługiwała na moją pomoc, ale dobrze. O co chodzi? – zapytała. Uśmiechnęłam się, bez względu na to co robię, Sierra zawsze mi pomoże.
- Musisz odebrać mnie z… domu mojego przyjaciela. – powiedziałam ostrożnie dobierając słowa. Harry wie, że nigdy nie będę go bardzo lubić, cóż, przynajmniej nie potwierdzę, że bardzo go lubię. Uśmiechnął się przede mną, a ja przewróciłam oczami.
- Dobrze, i tak wychodzę z centrum handlowego, wyślij mi adres. – westchnęła - Jesteś taką szczęściarą, że mnie masz. – mówiąc to, rozłączyła się. Wysłałam jej adres i odwróciłam się do Harry’ego.
- Już jedzie tu z centrum handlowego, które jest kilka minut stąd.
- Przepraszam, że praktycznie cię wyrzucam. – wymamrotał, podnosząc dłoń i odgarniając mi włosy z twarzy.
- Rozumiem. – uśmiechnęłam się. Mimo, że tak naprawdę nie rozumiałam, ale znowu jestem pewna, że to ma jakiś związek z gangiem czy coś. Rozumiem, że Harry nie może mi powiedzieć.
- Tak w ogóle, to dziękuję. – powiedziałam. Harry uniósł brwi, a ja zgryzłam wargę - Za opiekę nade mną ostatniej nocy i nie zostawienie mnie na pastwę losu.
Część nocy była jak za mgłą, ale reszta nie. Częściowo pamiętam taniec, a potem jak wkurzyłam się na Alec’a, za to, że mnie pocałował i jak biegłam po plaży.
Pamiętam jak Zayn krzyczał, chociaż nie pamiętam dlaczego. Ale Harry wziął mnie i zabrał na inną część plaży, a potem do swojego domu. Najbardziej ze wszystkiego pamiętam, że razem zasnęliśmy.
- Nie dziękuj mi. – Harry powiedział cicho, uśmiech zniknął - Nigdy nie pozwoliłbym, żeby coś ci się stało. – uniósł kciuk do mojego policzka i pogłaskał go delikatnie.
Harry ma wiele storn, zaczęłam je poznawać. Lubię tą stronę, chociaż rzadko ją widuję.
- Myś- – przerwało mi walenie do frontowych drzwi. Oczy Harry’ego rozszerzyły się, a jego ręka odsunęła się od mojej twarzy.
- Cholera. – wymamrotał, przeczesując loki dłonią - Jest wcześniej.
- Sierra właśnie napisała, już tu jest. – powiedziałam, kiedy przeczytałam sms’a, który mówił coś innego niż ‘już jestem’, bała się, że ktoś na nią napadnie. Nie była przyzwyczajona do South Side.
Zabrałam moje rzeczy i wyszłam przez drzwi wejściowe. Harry miał niespokojny wyraz twarzy, kiedy otwierał drzwi, walenia w końcu się skończyło.
Osobą odpowiedzialną za to walenie był starszy facet, po dwudziestce. Świetnie wyglądał, ale ponuro. Wyglądał jak Harry, kiedy wszedł, ale potem dostrzegł mnie, jego oczy spoczęły na moich.
Przeszły mnie ciarki, były ciemne i zimne. Bezimienny mężczyzna jest straszny, czułam się niepewna. Był straszny, tak, ale wciąż atrakcyjny.
Był tak wysoki, jak Harry, ale grubszy. Miał ciemne włosy i tatuaży wystające spod koszulki. Jego usta rozwarły się w białym uśmiechu, który, jak się domyślałam, powalał dziewczyny na kolana.
- Kim jest twoja przyjaciółka, Harry? – zapytał. Popatrzyłam na Harry’ego i naprężyłam się. Wyglądał na wściekłego, nerwowego i spiętego w tym samym czasie.
- Jestem Scarlet. – powiedziałam, robiąc co w mojej mocy, by mój głos nie pokazywał, ze naprawdę się bałam. Obawiałam się tego, co stałoby się, gdyby to Harry odpowiedział, jego oczy płonęły, a jego pieści się zacisnęły.
- Scarlet” – mężczyzna powiedział, jakby próbując mojego imienia po raz pierwszy. Potarł szczękę myśląco i posłał mi kolejny uśmiech - Jestem Jay.
Nigdy nie słyszałam, żeby Harry mówił o Jay’u, ale chyba wiedziałam dlaczego.
- Miło cię poznać. – powiedziałam grzecznie, próbując rozładować napięcie - Właśnie wychodziłam.
Zrobiłam duży krok w kierunku Harry’ego, łapiąc jego rękę i delikatnie całując jego ciepły policzek.
- Dzięki za ostatnią noc, Harry. – powiedziałam zanim odwróciłam się do drzwi. Harry ścisnął moją dłoń i posłał mi uśmiech, który nie odkrył jego dołeczków. Nie czułam się dobrze zostawiając Harry’ego samego z tym Jay’em, ale wiedziałam, że Harry umie o siebie zadbać.
Szłam chodnikiem, kiedy usłyszałam, jak Jay zawołał.
- Miło było cię poznać, chętnie się z tobą znowu zobaczę. – mrugnął do mnie, a zanim zdążyłam odpowiedzieć, drzwi się zatrzasnęły. Szybko podeszłam do samochodu i do niego wskoczyłam.


~Punkt widzenia Harry'ego~

- Niezłą masz dziewczynę, Styles.
Poczułem jak moja szczęka się zaciska jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe.
- Czemu tu jesteś Jay?
- Mark zadzwonił do mnie, chciał się upewnić, że zrobiłeś to, o co prosiliśmy.
- Będziecie mieli kasę w poniedziałek. – odpowiedziałem szybko. Oczy Jay’a ociemniały, a on zaśmiał się chłodno i mocno.
- Poniedziałek? Mówiliśmy, że mają być na dziś.
- To wszystko, co mogłem zrobić. – wymamrotałem cicho.
- Wszystko, co mogłeś zrobić? Czy chociaż użyłeś borni, którą dał ci Mark? – Jay zadrwił. Skinąłem.
- Wziąłem ją ze sobą, ale nie strzeliłem. Jestem wieloma osobami Jay, wszyscy to wiemy, ale nie jestem pierdolonym mordercą.
- Daj mi cholerną przerwę, Harry” – Jay wrzasnął - Nie zachowuj się, jakbyś miał czyste ręce, bo nikogo nie zabiłeś. Jeszcze. Dostałeś robotę i jej nie wykonałeś.
Przygotowałem się na to co miało nadejść, kiedy Jay uderzył mnie w twarz, popychając mnie do tyłu. I jeszcze raz, i kolejny, i kolejny. Zanim się zorientowałem, byłem na ziemi.
Moje żebra zaczęły niemiłosiernie boleć, kiedy twarda stopa Jay’a się z nimi spotykała, ciągle i ciągle.
Straciłem rachubę przy liczeniu ile razy zostałem uderzony. Jeśli byłby to ktoś inny niż Jay, na przykład Mark, oddałbym ciosy bez żadnych wątpliwości. Ale to są przywódcy gangu, to są moi szefowie.
Przez należenie do gangu dałem im prawo to traktowania mnie, jak im się żywnie podoba. Co znaczy, że jeśli nie robię tego, co mam zrobić, mieli prawo mnie bić, dopóki nie będę leżał w kałuży krwi. A tak było teraz.
Jay stał nade mną, śmiejąc się zimno. Przykucnął tak, że jego kolana były na poziomie mojego ciała leżącego na ziemi, posiniaczonego i poranionego.
- Myślisz o niej, prawda? – Jay zadrwił. Wiem, o kim mówił. I miał rację.
Twarz Scarlet była w mojej głowie, z każdym uderzeniem bardziej o niej myślałem. O tym jak zeszłej nocy trzymałem ją w ramionach, o tym jak pocałowała mój policzek wychodząc, o tym jak mi powiedziała, że chciałaby, żebym to ja był tym, który ją wczoraj pocałował.
Ale to co najbardziej odstawało, nie jest fizyczną rzeczą, ale tym co powiedziała mi wczoraj w samochodzie.
 „Nie jesteś całkiem zły, Harry.” 
Ona widzi we mnie dobro. Dobro, o którym nie wiedziałem, że ciągle istnieje.
- Założę się, że jest dobra w łóżku. – Jay zaśmiał się - Jest niezła jak cholera.
- Kurwa, nie mów tak o niej. – krzyknąłem zanim mogłem to przemyśleć. Jay spojrzał na mnie, kręcąc głową. Już mnie kiedyś pobił. Ale nigdy, przenigdy nie odpowiedziałem mu. Nigdy na niego nie nawrzeszczałem.
Moją karą był kopniak w brzuch, który sprawił, że w oczach stanęły mi łzy.
Ponownie się pochylił i pokręcił głową.
- Co by pomyślała Scarlet, gdyby cię teraz zobaczyła Harry? Leżącego na ziemi, posiniaczonego, krwawiącego i płaczącego?
Próbowałem zablokować słowa Jay’a, ale one po prostu były bardzo głośne w mojej głowie.
- Jesteś niczym. Jesteś pieprzonym idiotą, którym myśli, że Scarlet naprawdę mogłaby kochać kogoś takiego jak ty. Jesteś bezużyteczny, nie mającym serca kawałem gówna. Scarlet byłaby skompromitowana, gdyby z tobą była.
Z tym Jay wstał i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Moje najgorsze myśli właśnie zostały potwierdzone przez surowe słowa Jay’a. Scarlet jest za dobra, za czysta, za idealna dla mnie. Jestem niczym. Właśnie mnie pobito, a ja nawet nie walczyłem, bo to pewnie skończyłoby się kulką w mojej głowie.
Scarlet jest aniołem. Aniołem, na którego nie zasługuję.


~ Punkt widzenia Scarlet~

- Jeden tydzień w szkole, a ty już nocujesz u jakiegoś gościa?! - Sierra najzwyczajniej mnie rozprawiała, kiedy chodziłyśmy po sklepie spożywczym, wybierając jedzenie dla jej mamy.
- Mówiłam ci Sierra – fuknęłam - Harry i ja nic nie zrobiliśmy.
- Jeszcze.
- Co to ma znaczyć? – przewróciłam na nią oczami.
- To znaczy, że widziałam jaka szczęśliwa jesteś, kiedy o nim mówisz, Scar. Znam cię lepiej niż ty sama, a twoja twarz pojaśniała, jak cholerna świąteczna choinka, kiedy mówiłaś o nim w samochodzie.
Westchnęłam. Może miała rację. Harry może, tylko może, sprawiać, że jestem szczęśliwa. To nie znaczy, że kocham go czy coś, nawet się nie całowaliśmy.
Ale jest tu dużo chemii. Silna. I wiem, że oboje to czujemy.
- Idziecie razem na Jesienny Festiwal? – Sierra zapytała, unosząc brwi i uśmiechając się. Przewróciłam oczami i się zaśmiałam.
Jesienny festiwal odbywał się co roku w październiku. Moi rodzice dawali na jego organizacje olbrzymie dotacje każdego roku. Jest w centrum miasta i jest prawie jak karnawał, ale bardziej fantazyjny. Były tam sklepy, gry, jedzenie, taniec i więcej.
Dziwne jest to, że byli tam ludzie i z North, i South Pacific. Nie wydaje mi się, że to klimaty Harry’ego, ale ludzie z South Side, który nie byli, cóż, w gangu, naprawdę to lubili.
Zaczęłam myśleć o tym, jakby było iść tam z Harrym, nawet jako przyjaciele. Ale tam będą moi rodzice. I wszyscy znajomi ze szkoły. I może nawet mój brat, jeśli zdecyduje się wrócić do domu.
To by była katastrofa…
- Scarlet? – odwróciłam się, do osoby, która zawołała mnie i zamarłam, kiedy zobaczyłam jak Doug idzie w kierunku moim i Sierry.
- Cholera, cholera, cholera. – wymamrotałam. Sierra spojrzała na mnie z sympatią. Wiedziała, że nienawidzę Doug’a. Przez trzy lata był moim chłopakiem, chociaż moja mama lubiła go bardziej ode mnie.
Był definicją lalusiowatego, rozpuszczonego, bogatego dziecka. Jego rodzice mają największy klub country w mieście i są najlepszymi przyjaciółmi moich rodziców. Moi rodzice postawili sobie za punkt honoru, by sprawić, że się zaręczymy.
Mamy po 18 lat, a oni i tak o tym gadają. Żałosne, wiem. Kiedy się dowiedzieli, że wykopałam snobistyczny tyłek Doug’a miesiąc temu, mieli bardziej złamane serce niż ja.
Pewnie, byłam trochę smutna, ale to naprawdę tylko wprowadziło w życie moją decyzję o przeniesieniu się do South Pacific. Doug najgorzej zniósł rozstanie, ucierpiało jego wielkie ego.
Pewnie, jest boski, ale jest tylko to. Jego osobowość ssie, ale najwidoczniej wszyscy myślą, że jego pieniądze to wynagradzają.
Kiedy Doug podszedł do mnie i Sierry, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie porównać go do Harry’ego, i nawet trochę do Alec’a. Doug i Harry są boscy, ale w zupełnie inny sposób.
Doug ma czysty wygląd, idealne ciało, żadnej blizny na jego skórze. Jego oczy są delikatnie niebieskie, a jego jasne włosy są dokładnie obcięte. Pachnie płynem po goleniu i perfumami.
Teraz Harry.
Ma kręcone, jedwabiste brązowe włosy, które są poza kontrolą. Jego oczy są bardziej zielone niż wszystko, co kiedykolwiek widziałam i ciemnieją lub jaśnieją w zależności od jego humoru. Jego skóra jest pokryta bliznami, siniakami i tatuażami. Nie pachnie płynem po goleniu, ale papierosami. Chociaż widziałam, jak pali, myślę, że to nie jest jakiś wielki nawyk. Nie pachnie zwykłymi fajkami, ale czymś droższym, myślę, że to cygar. Cygar i mydło.
I w jakiś sposób, wiem, że zawsze wybrałabym Harry’ego. Tak jak moi rodzice, Doug oczekiwał ode mnie perfekcji.
Harry lubi moją niewinność, mogę powiedzieć, że go to rozbawia, gdy obserwuje, jak przechodzę z mojego agresywnego nastawienia do niewinnego. Ale wtedy był Doug. Oczekiwał, że będę sztywna i lalusiowata, uprzejmą osobą.
Mogę przyrzec, posłał mi surowe spojrzenie. Gdybym miała na dobie coś odkrywającego, dałby mi wykład o tym, co by o mnie powiedzieli ludzie. To jest popieprzone, naprawdę. Zachowywał się, jakbym była jego córką, nie dziewczyną.
- Myślałem, że to ty, ale ledwie cię poznałem! – Doug powiedział, kiedy zbliżył się do nas. Jego oczy zeskanowały moje ciało, kiedy stałam tam, mając na sobie ubrania Harry’ego. To oczywiste, że były to męskie ubrania, i mogłam powiedzieć, że Doug do tego doszedł. Uśmiechnęłam się delikatnie w sobie.
- Cóż, to ja. – powiedziałam, śmiejąc się. Sierra uśmiechała się ze mną, w czasie kiedy Doug wciąż patrzył na moje ubrania.
- Gdzie byłaś? Wiem, że minął tylko tydzień szkoły, ale nie widziałem cię nawet raz!
- Odpadłam. – gładko odpowiedziałam. Oczy Doug’a rozszerzyły się, a ja usłyszałam za sobą rechot Sierry. Była jedyną osobą w North Pacific z głową na ramionach, niemal wszyscy byli jak Doug. Spięci, lalusiowaci i snobistyczni.
- Scar, poważnie?
- Teraz chodzę do South Pacific. – powiedziałam, unosząc brwi. Doug pokręcił głową i zmarszczył brwi.
- Dlaczego Scar? Dlaczego?
- Byłam zmęczona North Pacific, byłam zmęczona byciem Scarlet Thorne, dziewczyną, która nie może popełnić żadnego błędu. – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Więc chodzi do South Side? To zła, zła szkoła Scar. – powiedział, mówiąc jakbym była dzieckiem - Biorą narkotyki i są tam gangi, i-
- Nie martw się Doug, ona wie. – Sierra przerwała, uśmiechając się - Ona praktycznie już chodzi z członkiem gangu.
- Sierra! – wrzasnęłam. Jej oczy poszerzyły się tak szybko, jak zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała.  Popatrzyła na mnie z żalem w oczach.
- O mój Boże, przepraszam Scarlet. – powiedziała, zasłaniając usta dłonią. Westchnęłam i skinęłam, wiedząc że to był wypadek. Ona tylko chciała powiedzieć coś, co sprawiłoby, że Doug się zamknie.
Ale nie przemyślała faktu, że Doug może iść do domu i powiedzieć swoim rodzicom o mnie i ‘członku gangu’, a oni natychmiastowo powiedzieliby moim.
Wtedy znowu... Mógłby również powiedzieć im również o tym, że chodzę do South Pacific. Ale nie wydaje mi się, że ma jakiekolwiek pojęcie o tym, że moi rodzice nie wiedzą o tym, że nie chodzę już do North Pacific.
- Kto? – Doug zapytał, patrząc na mnie. Wyglądał na zirytowanego i złego, a ja westchnęłam.
- Nie chodzę z nim, my tyl-
- Jak się nazywa, Scarlet? – przerwał mi. Popatrzyłam na niego i się poddałam, wiedząc, że on się nie podda, dopóki nie będzie wiedział.
- Ma na imię Harry.
- Styles? – Doug wrzasnął. Ja i Sierra wymieniłyśmy spojrzenia.
- Skąd znasz Harry’ego? – zapytałam.
- On jest pierdolonym psycholem, Scarlet! – Doug krzyknął, chociaż wciąż staliśmy na środku sklepu spożywczego. Doug rzadko przeklinał, wiec wiem, że był poważny.
- Oh, odpuść Doug, jesteś po prostu zazdrosny. – Sierra powiedziała, kładąc rękę na biodrze. Doug spojrzał na nią, zanim otworzył usta.
- Pamiętacie, kiedy w zeszłym roku Drake i Ben byli w szpitalu przez tydzień, bo zostali zaatakowani w alejce? – Doug zapytał. Miałam w żołądku dziwne uczucie, kiedy skinęłam. To były informacje, o których wiedziała cała szkoła, byli bardzo pobici.
- Cóż, Drake nigdy nikomu nie powiedział, bo nie chciał, żeby ktoś dowiedział się o jego problemie z narkotykami, ale najwyraźniej kupił ‘coś’ za co właściwie nie mógł zapłacić. Bardzo się zadłużył. I wtedy, Styles i jego gang do niego przyszli.
Sierra i ja po prostu patrzyłyśmy na Douga. Przejechałam ręką po włosach i westchnęłam.
- Był z nim Ben kiedy to się stało, więc pobili także Ben’a. Mimo, że był niewinny. To nie wszystko co o nim wiem, Scar.
- Wiem, że popełnił błędy i wszystko, al-
- Jest więcej niż to. – powiedział, przerywając mi po raz piąty - Jest psycholem i potworem. Bawi się z dziewczynami i rzuca je następnego dnia. Bierze narkotyki dużo silniejsze niż zwykła trawka, bierze tabletki i inne poważne rzeczy. Jest karczemny i pokazuje to na ludziach.
Pokręciłam głową. Doug nie zna Harry’ego. Nie był przy tym, jak zeszłej nocy Harry głaskał mnie po plecach, kiedy wymiotowałam na poboczu. Nie widział jak Harry zajmował się mną, kiedy byłam pijana. Nie widział jak Harry skoczył i przytulił mamę tak, jakby nie widział jej kilka dni.
Nie widział tej strony Harry’ego. Nikt nie widział.
- Jeśli jesteś w pobliżu, kiedy traci nerwy, masz przejebane. Nie miałby problemu z rozładowaniem na tobie złości albo gorzej, wykorzystać cię.
- Do cholery, nie wiesz o czym mówisz. – wyrzuciłam. Doug za insynuował, że Harry spróbowałby mnie wykorzystać. Nie wiedział o tym, że zeszłej nocy byłam pijana, a Harry nawet nie próbował mnie pocałować.
- Po prostu odsuń się od niego, dopóki możesz, Scar. Wydaje się, że już się zmieniłaś, choć minął dopiero tydzień.
- Wypieprzaj stąd Doug i nie wracaj. – Sierra burknęła, trzymając moją rękę, którą nie zdając sobie z tego sprawy, próbowałam podnieść, by uderzyć go w twarz.
Doug spojrzał na mnie z rozczarowaniem w oczach, pokręcił głową, wtedy odwrócił się i odszedł.
- On jest taki nerwowy. – Sierra skomentowała. Skinęłam, zgadzając się. Byłam wściekła. „Chodź, wyjdźmy stąd.”


~~

To był środowy poranek. Siedziałam na pierwszej lekcji, patrząc przez okno. Nie patrzyłam za bardzo na Alec’a, kompletnie go ignorując. Mój telefon dzwonił cały weekend od jego smsów i telefonów.
W końcu poddałam się w niedzielę i wróciłam do domu, do rodziców, którzy po prostu dali mi wykład o respekcie i zaczęli się zachowywać, jak gdyby nic się nie stało.
A Harry?
Nie miałam od niego wiadomości. Nie napisał, ani nie zadzwonił, nawet nie spojrzał. Nie było go w szkole cały tydzień, na początku myślałam, że jest chory, czy coś. Ale Harry był twardy, on opuszczający dwa dni, to jak nie on.
Dzwonek zadzwonił, a ja się podniosłam, wychodząc z klasy. Ręką chwyciła mój łokieć i odwróciła mnie. Alec pociągnął mnie na stronę korytarza.
- Scar, nie możesz mnie wiecznie ignorować.
- Szczerze Alec, nie jestem teraz w najlepszym humorze, więc gdybym była tobą, zostawiłabym mnie w spokoju. – powiedziałam, przez zaciśnięte zęby. Moi rodzice, Alec, Doug i nieobecność Harry’ego deptały po mnie.
- Więc kiedy porozmawiamy o tym, co się stało? – powiedział rozdrażniony.
- Kiedy będę się czuła komfortowo na tyle, by z tobą porozmawiać, bez upicia mnie i wpychania twojego języka do mojego gardła. – uśmiechnęłam się, zanim odwróciłam się i odeszłam od niego.
Reszta dnia szybko mijała. Przyszedł lunch i jak zwykle usiadłam z Lea’ą. Plotkowali o dramie, która miała miejsce w ten weekend, kiedy siedziałam tam, podnosząc moją sałatkę.
W końcu nadeszła chemia i usiadłam w moim normalnym miejscu, które było obok Harry’ego. Ale znowu go tu nie było. Alec wszedł i nawet nie próbował na mnie patrzeć, wprawiając mnie w delikatnie lepszy humor.
Wciąż wkurzało mnie to, ze znam go tydzień. Wiedział, że byłam pijana, nawet komentował to, że za dużo wypiłam. Ale wtedy pochylił się i mnie pocałował?
Skorzystał z okazji i to mnie bez końca wkurzyło.
Zadzwonił dzwonek, kończąc dzisiejsze lekcje. Wstałam i wyszłam przez tylne drzwi na parking. Szłam przez pusty parking, kiedy ręka oplotła moją talię i podniosła mnie z ziemi. Zapiszczałam  zaskoczona i odwróciłam się, zobaczyłam Harry’ego. Odstawił mnie i zaśmiał się widząc mój strach.
- O mój Boże Harry, o mało nie dostałam przez ciebie zawału! – zaśmiałam się, uderzając jego klatkę. Zatrzymał oddech, jakby go bolało.
Obejrzałam Harry’ego po raz pierwszy i zmarszczyłam brwi w zamęcie. Miał na sobie czarne dżinsy i czarną koszulkę z szarą bluzą na suwak. Bluza była rozpięta, zostawiając na widoku srebro jego czarnej koszulki.
Miał na głowie kaptur, tylko kilka czekoladowych loków spod niego wystawało. Jego twarz jakby była ukryta w cieniu, widziałam tylko jej zarys.
- Nie mogłem ci się oprzeć, przez tą spódnicę. – odpowiedział, mogłam sobie wyobrazić, jak jego oczy skanują moje ciało. Mogłam mgliście zobaczyć, jak jego idealne usta wyginają się w uśmiech i przewróciłam oczami.
- Gdzie byłeś? – zapytałam, kiedy szliśmy do mojego samochodu, ludzie zaczęli wychodzić z budynku szkoły.
- Miałem trochę roboty. – wymamrotał odruchowo. Uniosłam brwi. Pochylił się na mój samochód i spojrzał w dół. Czemu nie patrzył mi w oczy.
- Harry, co jest nie tak? Czemu się tak dziwnie zachowujesz? – zapytałam. Stał tam bez emocji. W końcu westchnął i spojrzał na mnie, słońce uderzyło jego twarz po raz pierwszy.
Powoli zrobiłam krok do przodu. Podniosłam rękę i ściągnęłam kaptur jego bluzy, z trudem złapałam powietrze widząc jego twarz. Miał czarne oko, siniaki na twarzy, rany tam, gdzie pękła skóra i rozwaloną wargę.
- Harry, co się stało? – zapytałam. Miałam rękę przy jego twarzy, delikatnie gładząc ranę na jego policzku. Poruszył się, czując ból, a ja oderwałam rękę. Ale wziął ją delikatnie, kładąc z powrotem na jego twarzy.
- Odpowiedz mi. – powiedziałam cicho, kiedy dalej gładziłam jego policzek. Jego oczy się zamknęły, a on westchnął.
- To nic. Po prostu wdałem się w bójkę. – wymamrotał.
Wiedziałam, że kłamał. Nie wyglądał, jakby wdał się w bójkę, wyglądał jakby siedział, a ktoś nieustannie walił go w twarz.
Ale to jest Harry Styles. Nie pozwoliłby komuś po prostu się pobić. Był tak wściekły i raptowny jak inni, nie odpuściłby bez walki.
- Bójki z kilkanaściorgiem ludzi? – zapytałam. Harry westchnął.
- Nie chcę o tym gadać Scarlet. – powiedział głębokim tonem. Wiedziałam, że to prawda. Nazywa mnie Scarlet tylko wtedy, gdy jest naprawdę poważny.
- Dobrze. – powiedziałam, zdejmując rękę z jego twarzy i wzruszając ramionami. Otworzyłam samochód i chciałam wejść do środka, ale Harry złapał mnie za rękę.
- Aniołku.. – powiedział zdesperowany - Nie złość się.
- Nie złoszczę się, Harry. Nie obchodzi mnie to. – skłamałam. Oczywiście, że mnie to obchodzi, chciałam wiedzieć, co się dzieje w jego życiu. Ale to było oczywiste, że on nie chce, żebym wiedziała.
Patrzyłam na niego bez emocji, a on westchnął. Obszedł mój samochód i usiadł na miejscu pasażera.
- Więc... Mam pytanie. – Harry powiedział, patrząc na mnie. Delikatnie się uśmiechnęłam, wydawał się być niemal nerwowy.
A to jest dziwne.
Uderzał do mnie wiele razy, bez mrugnięcia okiem.
- O co chodzi? – zapytałam. Jego zielone oczy spotkały moje niebieskie, a on zgryzł jego różową, dolną wargę.
- Chcesz gdzieś ze mną iść? W przyszły piątek? – Harry zapytał, unosząc brwi. Spojrzałam na jego siniaki i zniszczoną twarz, uśmiechnęłam się.
- Zapraszasz mnie na randkę, Harry? – uśmiechnęłam się. Zaśmiał się i pokręcił głową. Jego zielone oczy był jasne i miały iskrę.
- Po prostu odpowiedz na pytanie.
- Tak, wyjdę z tobą. – odpowiedziałam. Uśmiechnął się, jego dołeczki się pojawiły - Gdzie dokładnie pójdziemy?
+ Pomyślałem, że możemy iść na Jesienny Festiwal. – odpowiedział. Poczułam jak moje serce zatrzymało się natychmiastowo. Nie. Wszędzie, tylko nie tam.
- O-oh. – wybełkotałam. Potrzebowałam wymówki, szybko.
- Nigdy nie chodziłem, cóż, to nie mój typ. Ale doszedłem do wniosku, ze pewnie tam byłaś i ci się podobało, więc, nie wiem, myślę, że możemy iść tam razem. – Harry rozwodził, unosząc rękę i gładząc kark.
Denerwował się i to złamało mi serce. Nigdy go takiego nie widziałam.
- Właściwie, nie mogę w następny piątek.– powiedziałam szybko, kłamstwo wyszło z moich ust - Mam tą rodzinną sprawę-ja
Harry spojrzał na mnie, jego zielone oczy pociemniały i wiedziałam, że domyślił się, że kłamię. To było oczywiste. Patrzyłam wszędzie, gdzie się dało i poczułam jak się rumienię.
Mówiąc szczerze, jestem strasznym kłamcą.
- Jeśli nie chcesz ze mną iść, po prostu to powiedz Scar. – powiedział, patrząc na mnie. Zaskakująco, nie brzmiał na złego. Tylko zranionego. Co jest tak samo złe. Ciężko było spojrzeć mu w oczy, ale się do tego zmusiłam.
- Nie, to nie to. – powiedziałam zdesperowana, mając nadzieję, że zrozumie - Ja tylko, moja rodzina tam będzie i całe liceum North Pacific, a ja-
- Oh, rozumiem. – Harry uciął mnie, twardym głosem. Teraz był zły - Więc wstydzisz się ze mną pokazać.
- Nie! Nie Harry, nie to miałam na myśli-
- Zachowaj oddech, Scarlet. – Harry wymamrotał, wychodząc z samochodu i zatrzaskując drzwi tak mocno, że cały samochód zawibrował.
Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam za nim, ciągnąc za jego długą rękę.
- Po prostu posłuchaj- – zaczęłam.
- Wiesz, widziałem, że tak zareagujesz. –Harry powiedział do mnie, wyrywając rękę z mojego uścisku - Nie wiem dlaczego oczekiwałem, że będziesz lepsza. Jesteś tylko jakąś bogatą dziewczyną z North Side, która myśli, że jest lepsza od całej reszty.
- Harry… – wydusiłam, kręcąc głową. Nie tak chciałam być znana. W szczególności przez Harry’ego. Pieprzy to, dbam tylko o to, co myśli Harry.
- Zayn miał co do ciebie rację. Jesteś tylko jakąś bogatą dziwkę, która myśli, że może mieć co chce, kiedy chce. Cóż, wybacz rozczarowanie księżniczko, nie utknę, kiedy odskoczysz, bo jesteś dla mnie za dobra.
Stałam tam, czując jakby Harry wypalał mi dziury w piersi. Jego słowa zabolały, nie chciałam w nie wierzyć. Nie byłam tylko ‘bogatą dziwką’, prawda?
- Zrób sobie przysługę i wróć do North Pacific, gdzie należysz, aniołku. – Harry warknął, mówiąc moją ksywkę, ale zamiast bycia miłą i sprawienia, że poczułam się dobrze, ksywka była bolesna.
Z tym, odwróci się i wszedł do swojego samochodu, odjechał zostawiając mnie samą na parkingu, myślącą o tym, czy nie bolałoby mniej, gdyby Harry po prostu mnie nie uderzył.
__________________________
tłumaczone przez: @nancy_thewizard

Ostra kłótnia Harrlet na końcu. Grubo, co?
(spojler: w VII rozdziale, czyli w kolejnym, się pocałują)
Jak myślicie, w jaki sposób się pogodzą?

NIE WIEM KIEDY BĘDZIE VII

pojawiły się konta bohaterów na twitterze, Scarlet i Harry'ego, więc follownijcie


mam nadzieję że będą częściej się udzielać :):)

nadal szukam kogoś kto mi pyknie szablonik huhu

pytania?

muszę skrócić moje notki bo jakieś takie długie zawsze wychodzą ech, papa

@nancy_thewizard & @creepses

sobota, 19 października 2013

pijane słowa, trzeźwe myśli - rozdział V

JUŻ NA POCZĄTEK SOBIE MUSIMY COŚ WYJAŚNIĆ.
KIEDY PISZEMY POD ROZDZIAŁEM 40 KOMENTARZY - ROZDZIAŁ V, TO JA I ANIA WIDZIMY TO ŻE KTOŚ POD RZĄD DODAJE 10 KOMENTARZY TYLKO ZMIENIA JEGO ZAWARTOŚĆ. I DLATEGO TYM RAZEM CZEKALIŚMY DO 50, BO DODAŁO ZOSTANE 10 KOMENTARZY POD RZĄD, CO MINUTE ALBO NAWET W TĄ SAMĄ TYLKO INNA TREŚĆ.

WIDZIMY TO
~~

Wiedziałam, że byłam na miejscu tak szybko, jak wysiadłam z samochodu. Chcę powiedzieć, że szkoła to szkoła, wszyscy muszą tam chodzić… Więc nie czuję się tam jakoś bardzo zażenowana.
Ale to była impreza. Mogą tu mówić i robić wszystko. Czułam się, jakbym się tam wdzierała, czy coś.
- Scar! – usłyszałam, jak ktoś woła moje imię z drugiej strony molo. Odwróciłam się i zobaczyłam Alec’a, który stał na plaży i się szczerzył z piwem w ręce. Zamknęłam samochód i szłam wśród tańczących i rozmawiających ludzi.
Muzyka była puszczana przez mnóstwo głośników. Chłodziarka była otwarta, pełna lodu i alkoholu. Wszystkie dziewczyny, które miały na sobie nawet mniej rzeczy niż w szkole, uśmiechały się do chłopców, którzy planują się z nimi przespać.
Więc to tak imprezuje South Pacific.
Szłam wzdłuż plaży blisko brzegu i spotkałam Alec’a. Otoczył rękami moją talię, zamykając mnie w uścisku.
- Jestem szczęśliwy, że udało ci się przyjść. – uśmiechnął się. Wyraz jego twarzy mówił, że jest naprawdę szczęśliwy. Jego włosy koloru ciemnego blondu jak zawsze były na jego czole, jego oczy błyszczały odrobinę, pewnie od piwa.
Jednakże, wyglądał świetnie, tak jak zawsze.
- Chcesz coś? – zapytał. Patrzyłam w kierunku innych ludzi, który mieli drinki w rękach. Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie, daj mi cokolwiek. – odpowiedziałam. Alek pokiwał, posyłając mi uśmiech zanim zniknął w tłumie.
- Hej! Jesteś tu! – głośny, podekscytowany głos powiedział za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Lea’ię.
-Lea! – powiedziałam, ucieszona, że spotkałam znajomego innego niż Alec.
- Domyśliłam się, że będziesz po drugiej stronie molo. –Lea zaśmiała się, wskazując na plażę, gdzie jeszcze nie patrzyłam. Widziałam ognisko i tańczących ludzi.
Wyglądało to jak impreza, na której teraz byłam… tylko inni ludzie, którzy byli tak daleko ode mnie, że nie mogłam ich rozpoznać.
- Kim są ci ludzie? Są z naszej szkoły? – zapytałam. Lea pokiwała, jej oczy rozszerzyły się na moje pytanie.
- To ludzie Harry’ego. – powiedziała. Uniosłam brwi.
- Oh-
- Dla ciebie. – powiedział głos Ale’a, który oplótł ręką moją talię i włożył piwo do mojej ręki. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, zanim wzięłam łyk, radując się smakiem.
Pewnie, chodziłam do North Pacific całe moje życie, ale już próbowałam alkoholu.
- Hej Lea. – Alec skinął do niej, sprawiając, że się zarumieniła i delikatnie pomachała. Jak na osobę z South, Lea była taka niewinna, że lubiłam ją jeszcze bardziej.
- Cóż, idę na drugą stronę molo, więc jeśli będziesz mnie potrzebowała, po prostu przyjdź.  – Lea wyszeptała i ominęła mnie. Skinęłam, ale wiedziałam, że nie pójdę na stronę Harry’ego, jeśli nie będzie od tego zależało moje życie.
~~
Dwie godziny później, byłam w tłumie, tańcząc z Alec’iem. Miałam w ręce kolejną szklankę i szczerze, straciłam trop.
Mój umysł się trząsł, a moja głowa była ciężka. Byłam pijana. Zazwyczaj nie potrzebowałam dużo czasu, żeby wszystko było, jak za mgłą, ale teraz prawie odpływałam.
Alec wydawał się być tak samo wstawiony, ale prawdopodobnie nie aż tak, jak myślałam, że będzie zanim odpłynie.
Jego ręce były na mojej talii, byłam plecami do niego kiedy bujaliśmy się w rytm muzyki, okazjonalnie odwracałam się, by na niego spojrzeć. Czułam się dobrze.
Moje myśli już nie skupiały się na Harrym i moich rodzicach. Czułam się jakby ludzie dookoła byli cieplejsi w stosunku do mnie. Nie patrzyli na mnie tak często, ani o mnie nie rozmawiali.
Piosenka się skończyła, a Alec złapał mnie za rękę i wyciągnął z tłumu. Zaczęliśmy iść wzdłuż plaży, z dala od reszty imprezy i w przeciwnym kierunku od imprezy Harry’ego, która nadal nieźle się kręciła.
Szliśmy brzegiem, fale odbijały się od brzegu, ledwo dotykając moich stóp. Czułam jak piasek tonie między moimi palcami i westchnęłam. Zakołysałam się, czując się jak na kolejce.
Cholera, jestem pijana.
- Woah, uważaj. – Alec powiedział, podtrzymując mnie, kiedy zaczęłam przechylać się na bok - Może ten ostatni drink nie był dobrym pomysłem. – zaśmiał się, przesuwając ręką po włosach.
- Wszystko jest okej. – odpowiedziałam, odpychając go. Popatrzył na mnie i się zaśmiał.
- Wciąż mnie zaskakujesz, Scar. – powiedział szybko.
- Jak? – zapytałam.
- Kiedy cię poznałem, myślałem, że będziesz cicha i nie wiem… uciążliwa. Może nie uciążliwa. Tylko snobowata.
Zaśmiałam się cicho.
- Ale nie jestem?
- Sposób w jaki na mnie prychnęłaś pierwszego dnia. – Alec pokręcił głową i zaśmiał się - Jak tu tańczyłaś, że w ogóle przyszłaś na imprezę. I jak wskoczyłaś między mnie i Harry’ego.
Skrzywiłam się na wspomnienie Harry’ego, którego próbowałam wyrzucić z mojej głowy.
- Zgaduję, że po prostu jestem pełna niespodzianek. – wymamrotałam, sprawiając, że Alec zachichotał. Wiatr zawiał i poczułam zimno na rękach. Do tej pory nie zdałam sobie sprawy z tego, że jest mi trochę zimno, na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Chodź tutaj. – Alec powiedział, oplatając mnie rękami i przyciągając mnie do siebie, jakby chronił mnie przed wiatrem. Staliśmy tam przez chwilę, próbowałam wrócić do zmysłów, a Alec, cóż, nie jestem pewna, o czym myślał.
Pochyliłam się do tyłu, żebym mogła spojrzeć na Alec’a. Patrzył na ocean, zgryzł dolną wargę, jakby o czymś myślał. Jego oczy skanowały ocean, zanim spadły na mnie. Uśmiechnął się, kiedy przyłapał mnie na patrzeniu.
- Gapisz się. – jego niski głos zadudnił. Zaśmiałam się i pozostałam cicho. Jego oczy wciąż były na moich, a ja nie mogłam przerwać tego kontaktu.
Otworzył lekko usta, zanim znowu je zamknął. I wtedy się powoli pochylił.
On mnie nie pocałuje, zapewniałam się. Nie zrobiłby tego. Nie zrobiłby. To się nie stanie. Wciąż się zapewniałam.
Ale wtedy, to się stało. Pochylił się powoli, przyciskając swoje wydatne, różowe wargi do moich. Były ciepłe i smakowały słodko i alkoholowo. Mój rozum nie zarejestrował, że oddałam pocałunek.
Przyrzekam, jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie w pozycji pionowej były jego ręce.
Nagle się oderwałam.
- Ja- – wybełkotałam. Wyrwałam się z jego uścisku. Nie. Nie powinnam była całować Alec’a. - - Muszę iść.
- Czekaj, Scarlet, ja- – przerwałam Alec’owi, kiedy odwróciłam się i pobiegłam wzdłuż plaży, omijając imprezę i ludzi. Wciąż podążałam brzegiem, dopóki nie straciłam oddechu i nie mogłam dalej biec.
Alec był poza zasięgiem wzroku, a impreza się za mną rozmywała. Piasek przesuwał się pod moimi stopami.
Odtwarzałam w głowie ostatnie pięć minut.
Czemu mnie pocałował?
Czemu mu na to pozwoliłam?
Ja i on jesteśmy tylko przyjaciółmi. Znam go tydzień. Czy tym dla niego jestem? Czy on myśli, że jestem jakąś dziewczyną, którą może całować, kiedy jest pijana?
Czułam się zła na niego i na siebie.
Ktoś przerwał mi myślenie, krzycząc moje imię. Podniosłam wzrok z moich stóp i pochyliłam głowę na bok.
Zobaczyłam Zayn’a.
O cholera.
Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem na terenie imprezy Harry’ego. To ostatnie miejsce, w którym chciałabym być.
- Chyba jesteś po złej stronie molo, księżniczko.”- powiedział Zayn,  kiedy wyrzucił coś, co wyglądało jak blant. Przełknęłam ślinę, oddech utkwił mi w gardle. Zamarzłam.
- Zostaw ją Zayn. – zawołał jakiś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam tam Harry’ego, siedzącego na plaży z dziewczyną między jego nogami. Wtedy rozpoznałam tą dziewczynę. Brittany, z pierwszego dnia. Która otwarcie się ze mnie naśmiewała.
Ale pytanie brzmiało : Czemu Harry mnie bronił?
- O ile nie jesteś tu, żeby spróbować kogoś z ciemnej strony. – zaśmiał się dosadnie i  przejechał po mnie wzrokiem.
- Chciałbyś. – prychnęłam. Przestał się śmiać i podszedł do mnie. Oczy ludzi były zwrócone na mnie, a ja zobaczyłam, że Harry wstaje ze swojego miejsca obok Brittany.
- Myślisz, że jesteś tak cholernie od nas lepsza? – głos Zayn’a zrobił się głośny i nie miałam czasu na odpowiedź, bo Harry stał już przede mną, odpychając chłopaka.
- Zejdź jej z oczu, Zayn. – zawarczał.
- Zachowuje się, jakbyśmy byli jakimiś śmieciami, lub czymś na podeszwie jej pierdolonych markowych butów, Harry. – Zayn zaryczał, wskazując na mnie. Jego oczy płonęły i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek się tak bałam.
- Odsuń się zanim zrobię coś, czego będę żałował. – Harry odkrzyknął, a ja wiedziałam, że jeśli byłabym Zayn’em, definitywnie bym się odsunęła. Harry był straszny.
- Cokolwiek. – Zayn wymamrotał, wkładając blanta do ust i odchodząc, nie patrząc na mnie.
Harry odwrócił się do mnie, a ja tylko zachlipałam. Moje serce wracało do normalnego tempa. Naprawdę myślałam, że Zayn mnie uderzy lub zabije, gdyby on mnie nie uratował.
Harry złapał mnie za rękę i przysunął ją sobie do ust, przesuwając moje kostki po jego delikatnych ustach.
- Wszystko w porządku aniołku? – zapytał. Moje oczy powędrowały na jego usta, a potem na jego zielone oczy. Skinęłam głupio, moje słowa umknęły.
Harry złapał moją rękę i pociągnął mnie wzdłuż plaży, nie w kierunku Alec’a, ale w przeciwnym. Szliśmy przez tłumy ludzi na imprezie, dopóki nie byliśmy daleko od nich.
Harry szedł obok mnie, nie zatrzymując się dopóki nie byliśmy tak daleko od wszystkich, że było cicho i spokojnie. Usiadł na piasku tak, że ocean dosięgał czubków jego palców.
Poklepał miejsce obok siebie, a ja usiadłam, natychmiastowo czując się lepiej niż kilka sekund temu.
- Wszystko ok? – zapytał mnie po kilku chwilach ciszy. Jego włosy były rozczochrane i zauważyłam szminkę na jego szyi, bez wątpliwości Brittany. Poczułam się nie dobrze.
- Jest w porządku, jestem tylko trochę, uh- – zacinałam się, szukając odpowiednich słów.
- Pijana? – zapytał, uśmiechając się.
- Nie jestem pijana. – zaprotestowałam, wstając. Harry popatrzył na mnie z rozbawioną miną, a ja musiałam się nakłonić się do chwycenia go i pocałowania.
- Co robisz aniołku?
- Test na trzeźwość. – wymamrotałam, próbując iść w prostej linii, ale zażenowana samą sobą nawet bardziej, kiedy przechyliłam się na lewo i poddałam. Westchnęłam głośno i usiadłam obok Harry’ego, który zgryzł wargę, by ukryć uśmiech.
- Spróbowałabym powiedzieć alfabet od tyłu, ale wiem, że nie ma opcji, żeby to się udało. – wymamrotałam myśląc. Harry odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się.
Próbuję być bezceremonialną i myślącą osobą, kiedy jestem pijana.
- Musiałaś długo iść, żeby dotrzeć tu z Northside Pier. - Harry zakomunikował, kiedy przestał się śmiać. Gdybym była trzeźwa, pewnie bym skłamała i skinęła.
Ale nie jestem trzeźwa.
- Oh, nie przyszłam z Northside Pier. – odpowiedziałam. Northdise Pier było trzy mile dalej, to była plaża bogatych dzieci. Ale większość bogatych dzieci wolałaby imprezę w pałacu, niż na plaży, więc nie była często używana. 
- Skąd przyszłaś? – Harry zapytał zmieszały.
- Z molo w dole plaży, z imprezy Alec’a. – powiedziałam, kiedy rysowałam w piasku.
- Woah, co? Alec wziął cię na imprezę w stylu Southside? – Harry zapytał. Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam nagłą złość w jego głosie. Wiedziałam, że pewnie jest zły na Alec’a, nie na mnie, ale wciąż. Harry był straszny, kiedy się wściekał.
- Co z tym nie tak? – zapytałam niewinnie. W tym momencie, naprawdę nie wiedziałam, co było z tym nie tak.
- Cholera, Scarlet, to się staje szorstkie. Nie ma tam osoby, która nie jest pijany albo na haju. Dlaczego, do cholery, miałabyś tam iść? Czy naprawdę jesteś tak cholernie naiwna? – zapytał, każde słowo było coraz głośniejsze.
Poczułam jak moje oczy się zachmurzyły i załzawiły, kiedy Harry na mnie krzyczał tak, jakbym była dzieckiem. Byłam już lekko zakręcona, nie musiał pogarszać sprawy.
Tak szybko, jak Harry zobaczył ból i smutek na mojej twarzy, jego oczy złagodniały w kilka sekund.
- Przepraszam aniołku. – powiedział szybko, chwytając moją rękę - Nie powinien był-
- Nie. – wyrwałam rękę z jego ciasnego uścisku i pokręciłam głową - Musisz przestać się na mnie wyżywać, Harry. Nie wiem, czy ktoś pozwala ci tak na niego krzyczeć, ale ja nie zamierzam.
Podniosłam się z mojego miejsca na piasku i poszłam w stronę oceanu, tak, że moje kostki były zanurzone w słonej wodzie. To było uspakajające, bryza, fale uderzające moje nogi.
Byłam w South Pacific dopiero tydzień, a już byłam w tarapatach.
A wtedy Harry, w jednej minucie był słodki i miły, w następnej na mnie krzyczał.
Nie mogłam się powstrzymać, ale myślałam, że wpakowała się w więcej, niż mogę znieść.

*Punkt widzenia Harry’ego*

Siedziałem na piasku, patrząc na Scarlet, która stała w oceanie zanurzona po kostki. Nawet pijana wyglądała pięknie.
Jej niebieskie oczy były szklane, ale nawet bardziej niebieskie. Jej oczy były lekko różowe, jak trwały róż.
Jej blond włosy, były pofalowane i spadały na jej plecy, powiewając na wietrze. Szorty odkrywały jej drobne, ale długie, opalone nogi.
Wszystko o czym mogłem myśleć to to, ze jest idealna.
Nigdy bym tak nie pomyślał.
Czuję się jak gówno, szczerze. Dzisiaj straciłem przy niej panowanie nad sobą dwa razy i za drugim razem naprawdę na to nie zasłużyła. Moja złość była skierowana na Alec’a, nie na nią. On był po prostu tak cholernie samolubny i niedojrzały.
Scarlet była dzieckiem porównywanym do reszty South Pacific. Na tych imprezach byli członkowie gangu gorsi nawet ode mnie. A to coś mówiło. Pojawiały się narkotyki gorsze od trawki. Drinki były doprawiane, faceci korzystali z okazji, a dziewczyny czasami kończyły w miejscach, gdzie nigdy nie były.
Myśl o tym, że coś takiego mogłoby stać się Scarlet przyprawiała mnie o mdłości. Facet, korzystający z okazji ze Scar dosłownie sprawia, ze chcę coś rozwalić. Jakiś popierdoleniec próbujący ją mieć, ale ona zasługuje na wiele więcej.
Bez wątpliwości, ona zasługiwała na więcej niż ja. Nie byłem lepszy od każdego innego popierdoleńca w South Pacific. Byłem gorszy. Ale nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. To była inna historia.
Nawet pamiętając o zakładzie, nie dałbym jej skrzywdzić.
Pewnie, znam ja dopiero tydzień, wiem, że jest jej dużo więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka. To brzmiało tak tanio, ale idealnie ją opisywało.
Wstałem i otrzepałem się z piasku, podchodząc do niej powoli. Wspominała nieruchomo, kiedy powoli objąłem ją od tyłu, ale poczułem, jak się do mnie przytula, a ja zauważyłem, że się uśmiechnąłem.
- Przepraszam. – wyszeptałam jej do ucha - Nie chcę widzieć, jak cierpisz. Jestem kutasem, ale martwię się o ciebie Scarlet. Byłem po prostu wściekły, że Alec cię tu przyprowadził.
Zaskomlała cicho w odpowiedzi, a ja wiedziałem, że mi wybaczyła. Bolało mnie, kiedy widziałem ją tak złamaną. Chciałem wiedzieć, dlaczego jest taka smutna.
W szkole, lub kiedykolwiek, doczepiała do twarzy minę. Ale tutaj, teraz była pijana i była otwartą księgą. Jej emocje były na zewnątrz. Nie była w stosunku do mnie złośliwa ani sarkastyczna. Nie była zadziorną sobą.
Wyglądała na złamaną, niewinną i zagubioną.
Jakoś, to sprawiało, że była dla mnie jeszcze bardziej idealna. Może na mnie wybuchnąć lub zachowywać się tak jak ona w jednym momencie, ale w następnym będzie tą samą, niewinną sobą.
- Chcesz, żebym wziął cię do domu? – zapytałem. Podniosłem jej koszulkę i powoli rysowałem kształty na jej płaski, delikatnym brzuchu.
- Wszędzie, tylko nie tam. – powiedziała, odwracając się do mnie. I wtedy zrozumiałem. Coś się stało, lub dzieje w jej domu.
- Chcesz jechać do mnie? – zapytałem, bez myślenia. Wzdrygnąłem się, po tym jak te słowa opuściły moje usta, oczekując, że odmówi.
Ale przyrzekam, jej oczy zabłyszczały, kiedy pokiwała żwawo, mały uśmiech pojawił się na jej uśmiech. Wyszczerzyłem się i złożyłem na jej policzku leniwy pocałunek, chwytając ją za rękę prowadząc ją na parking.
Było dużo po północy, a impreza nadal się kręciła. Ominęliśmy ludzi. Zauważyłem Brittany, która się na mnie gapiła, cóż, bardziej na Scarlet, niż na mnie.
Nie obwiniam jej za to, że jest na mnie wkurzona. Uderzałem do niej tylko po to, żeby ją zostawić dla Scarlet. Nie żeby to było coś nowego.
- Czekaj, ty będziesz prowadził? – Scarlet zapytała, przechylając głowę na bok. Otworzyłem drzwi mojego samochodu i pomogłem jej wsiąść.
- Tak to działa, aniołku. – zaśmiałem się cicho.
- Nie piłeś? – zapytała, kiedy pomagałem jej wejść do samochodu. Niewinnie przechyliła głowę i obserwowała, jak zapinałem jej pas.
- Nie byłem tam wystarczająco długo, by się napić. – wymamrotałem, zanim okrążyłem samochód.
Przyjechałem tu prosto z miejsca, do którego skierowali mnie Mark i Jay, z bronią w ręku, by odebrać pieniądze, jakie im wisiał. Biłem go bezsensownie, dopóki nie powiedział mi, że będzie miał pieniądze na poniedziałek.
To dzień dłużej niż chcieli Mark i Jay, ale to wszystko, co mogłem zrobić. Nie mogłem użyć broni. Wiem, że Mark się mną zawiedzie, ale ja po prostu… nie mogłem.
Po obmyciu dłoni z krwi, dosłownie, oraz zmienieniu ubrań przyjechałem na imprezę. Brittany przyczepiła się do mnie, tak szybko, jak tam dotarłem, a ja zdecydowałem nic z tym nie robić. Mniej niż pół godziny później, Scarlet pojawiła się po naszej stronie plaży.
- Źle się czuję, Harry. – powiedziała cicho Scarlet, trzymając się za brzuch. Zjechałem na pobocze, a Scarlet wyskoczyła z samochodu, słyszałem jak opróżniała żołądek. Wzdrygnąłem się słysząc jej kaszel, nienawidzą świadomości, że ją boli.
Wyskoczyłem z samochodu i przytrzymałem jej włosy, delikatnie głaszcząc ją po plecach. Po kilku minutach pochylania się, złapała oddech i stanęła prosto.
- Przepraszam. – powiedziała, przygryzając wargę i patrząc na mnie wielkimi oczami. Wyglądała na zawstydzoną i wystraszoną tak, jakbym miał na nią krzyczeć.
Czułem się winny. Bała się mnie, po tym jak się na niej dziś wyżyłem. Byłem takim chujem.
- Aniołku.- wyszeptałem, kręcąc głową - Nie przepraszaj. Chodź, jedźmy do mnie.
Wskoczyła do samochodu i położyła głowę na zimnym oknie, delikatnie się uśmiechała, obserwując jak prowadzę. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, kiedy łapałem ją na tym.
W końcu skręciłem w pusty podjazd, moja mama widocznie pracowała całą noc. A skoro był piątek, moi bracia byli u przyjaciół.
Co znaczy, że mieliśmy dom dla siebie.
Zaprowadziłem ją do domu, otwierając drzwi i wpuściłem ją do środka. Zaprowadziłem ją do mojego malutkiego pokoju, w którym stało średniego rozmiaru łóżko i nie wiele więcej.
Zebrała włosy w niechlujnego koka i popatrzyła na mnie, uśmiechając się nieśmiało.
- Chcesz się przebrać? Mogę ci coś pożyczyć… – ciągnąłem. Z jakiegoś powodu zacząłem się denerwować. Nie chciałem za bardzo popychać Scarlet, by mnie nie odepchnęła.
- Proszę. – pokiwała, kiedy zobaczyłem jak wyłącza telefon i rzuca go na moją starą, pobitą komodę. Złapałem koszulkę i dresy, podając je jej. Stałem tam patrząc na nią, a ona przewróciła oczami.
- Nie jestem całkiem trzeźwa, ale nie będę się przy tobie przebierać Harry. – zaśmiałem się cicho i skinąłem. 
- Przyniosę ci coś do picia. – zachichotałem, zanim poszedłem do kuchni po dwie szklanki wody.
Wróciłem do pokoju i zapukałem cicho do drzwi. Scarlet je otworzyła. Miała na sobie moją workowatą koszulkę i spodnie dresowe. Uśmiechnęła się i wzięła ode mnie wodę. 
Wytrzeźwiała, rozważając ostatnie pół godziny, ale wciąż nie była całkiem sobą.
Patrzyłem, jak weszła na łóżko, kładąc się na jego prawej stronie. Poruszyłem się niekomfortowo. Nie byłem pewny, co mam zrobić.
Podszedłem i wziąłem poduszkę i koc, które w nogach łóżka. Czułem na sobie wzrok Scarlet.
- Co robisz? – zapytała mnie z ciekawością.
- Chciałem spać na kanapie… – ciągnąłem, wskazując na drzwi. Scarlet zmarszczyła brwi, wyglądała na smutną. Wyglądała na samotną.
- Śpij ze mną.
To było tyle. Położyłem poduszkę obok niej i się położyłem. Nasze nogi zaplątały się, kiedy leżeliśmy twarzą w twarz. Wsparłem głowę na dłoni i patrzyłem na nią, jej niebieskie oczy mnie obserwowały.
- O czym myślisz? – zapytałem cicho. Czułem, że o czymś myśli.
- Zrobiłam coś, co chciałabym cofnąć. – wyszeptała prawdziwie. Jej blond włosy wysunęły się z koka i rozsypały na poduszkę.
- Co zrobiłaś? – zapytałem. Westchnęła, podnosząc dłoń rysując kółka na tyle mojej dłoni.
- Nie chcę, żebyś się rozzłościł. – wyszeptała, patrząc w moje oczy.
- Nie rozzłoszczę się. – powiedziałem nerwowo, czekając na to, co powie.
- Obiecujesz? – zapytała.
- Obiecuję. – zapewniłem ją. Nadal rysowała figury na mojej skórze, czubki jej palców wędrowały po mojej szorstkiej skórze.
- Pozwoliłam Alec’owi się pocałować, kiedy byłam pijana. – powiedziała, kładąc głowę na poduszce i delikatnie przesuwając się w moim kierunku.
Poczułem jak buzuje we mnie krew i jak zaciska się szczęka. Miała rację. Byłem zły. Cholernie mnie to wkurzyło i musiałem się hamować przed wstaniem z łóżka i pobiciem Alec’a.
Najpierw wziął ją na imprezę Southside, a potem chciał skorzystać z okazji? Cholera, założyłem się o to, a nie próbowałem jej się dobrać do majtek.
Czułem się zazdrosny, zirytowany i wściekły. Wiedziałem, że Scarlet wiedziała, że jestem zły, choć próbowałem to ukryć. Złapała mnie za rękę.
- Czemu tego żałujesz? – zapytałem sztywno. Alec jest gnojem. Nienawidzę go. Nienawidzę w nim wszystkiego. Jest samolubną świnią, która nie zasługuje, by nawet oddychać tym samym powietrzem, co Scarlet. 
Ale najwidoczniej ona go lubi.
To sprawiło, że moja klatka zwęziła się.
- To powinieneś być ty. – odpowiedziała.
I wtedy moja złość zniknęła. Mój humor natychmiastowo się poprawił. Scarlet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak na mnie działa.
Zachowywała się jakby to co powiedziała nie miało żadnego znaczenie, odwróciła się tylko i przysunęła do mnie.
- Jestem zmęczona. – wymamrotała. Oplotłem ręką jej talię, a ona trzymała moją dłoń.
Delikatnie pocałowałem jej kark.
- Dobranoc aniołku.
I wtedy się to do mnie dotarło. Scarlet byłą moją niewinnością. Była niewinnością, która miała uratować mnie przed mną samym. Bo Bóg wie, że muszę być uratowany.
_______________________________
tłumaczone przez: @nancy_thewizard

hej jeju podoba wam się końcówka tak jak mi???????? jezu słodkoooo kjwhfahwg, cudowny Harrlet moment <#<#<3<#<##<#<3

nie wiem jak będzie z kolejnym rozdziałem. nie wiem kiedy dodam bo jesteśmy na was złe ale was kochamy więc no haha  :):):):) 

gdyby tak było 40-45 komentarzy mhh no nie wiem:)


NADAL SZUKAM KOGOŚ KTO ZROBI MI PIĘKNY SZABLON, WIĘC PISAĆ:)



@nancy_thewizard & @creepses



KTO CHCE PROWADZIĆ KONTO HARRY'EGO NA TWITTERZE? JEST JUŻ SCARLET - https://twitter.com/ScarDamaged

PISZCIE NA TWITTERA