rzal i bul
dziękuje
ja wam dam 27komentarzy, zobaczycie!!!
~
Minęło 9 dni, tydzień i pół. Jesienny Festiwal jest dokładnie za tydzień.
To było 9 dni okropnej, ogłuszającej ciszy. Może byłoby lepiej, gdyby Harry spojrzał na mnie i powiedział złośliwy komentarz. Ale tego nie zrobił.
Wrócił do szkoły w poniedziałek, 4 dni po naszej kłótni, większość jego siniaków zniknęła. Wrócił i teraz zachowuje się jakbym nie istniała.
Nie wysilił się, by na mnie popatrzeć. Nawet siedzimy obok siebie na chemii, ale on i tak patrzy przed siebie lub gryzmoli coś na kartce. Zrozumiałam, że chociaż nie jest najlepiej uczącą się osobą, nie jest idiotą. Jego oceny nie były wiele gorsze od moich, ja miałam szóstki.
Ignorowanie mnie nie było najgorszą częścią. Nie, była to niedbałość. Za każdym razem kiedy spojrzałam na Harry’ego, kilka (ale wielkich) wspomnień, które mieliśmy, pojawiały się w mojej głowie. Myślałam o czasach, w których robił w żartach zboczone komentarze, albo kiedy pożądanie wypełniało jego oczy, a one robiły się ciemne, i przede wszystkim… Noc, którą spędziłam w jego łóżku.
Brzmię jak banalna, beznadziejnie zakochana dziewczyna, ale przyrzekam, że nie jestem. Po porostu boli mnie to, że wszystkie te wspomnienia są tak odległe.
Nie wyobrażałam sobie, że ja i Harry skończymy chodząc ze sobą i żyjąc długo i szczęśliwie, haha, nie ma opcji.
Ale uczucie, jakie ogarnęło mnie, kiedy pierwszy raz nazwał mnie aniołkiem, pierwsza chemia, wiedziałam, że tu coś było. Ale teraz to nie ma znaczenia.
To moja wina, że nie potrafię odłożyć na bok mojej cholernej dumy.
~~
Jakimś sposobem szkoła ssie nawet bardziej. Teraz, kiedy Harry ze mną nie rozmawia, pojawiły się plotki i inni goście myślą, że jestem otwartą grą. Więc, nieustająco do mnie uderzali.
Szłam korytarzem, trzymając książki w ręce, razem z Lea’ią. Ona jest moim obrońcą. Bez niej byłabym kompletnie sama. Inne dziewczyny wciąż patrzą na mnie sędziwym wzrokiem. Chociaż jestem tu już trzy tygodnie.
-I wtedy powiedziała mi, że tylko raz się z nim przespała. Mam na myśli, jak dziwkarskie to jest? Jeden raz to wystarczająco! To kuzyn jej chłopaka, na miłość boską- – Lea paplała, kiedy stałyśmy obok jej szafki. Pokiwałam i od czasu do czasu mówiłam ‘tak’ albo ‘o mój Boże’. Łatwo było zadowolić Lea’ę.
- Hej. – usłyszałam za sobą głos. Lea spojrzała na mnie, a ja odwróciłam się i zobaczyłam stojącego tam chłopaka. Puścił oko, kiedy spojrzałam mu w oczy, co sprawiło, że zadrwiłam.
- Scarlet, prawda? – zapytał. Był średniego wzrostu, miał jasne włosy. Rozpoznałam go, to jeden z przyjaciół Alec’a, razem z nim blokował mi szafkę pierwszego dnia.
- Tak. – odpowiedziałam, unosząc brwi.
- Will. – powiedział, posyłając mi uśmiech. Skinęłam.
- Miło cię poznać. – powiedziałam bez emocji. Zauważyłam Harry’ego, który szedł korytarzem w moim kierunku i poczułam jak moje serce przyśpiesza.
- Jesteś wolna dziś wieczorem? – Will zapytał, pochylając się na szafki. Lea zaśmiała się cicho za mną, widziała, jak spławiłam pięciu chłopaków w tym tygodniu.
- Jestem zajęta. – dopowiedziałam krótko, odrywając wzrok od Harry’ego, który właśnie na mnie spojrzał. Chciałam odwrócić się od Will’a, kiedy złapał mnie za talię.
- Aw, daj spokój. – zagruchał, dotykając mojego policzka - Możemy miło spędzić czas.
- Nie dotykaj mnie. – splunęłam, odsuwając jego rękę.
- Wypierdalaj stąd. – głos zza Will’a zabuczał, sprawiając, że oboje podskoczyliśmy. Harry wszedł między nas, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że chwilowo o nim zapomniałam.
- Styles. – Will powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Pozwól mi powtórzyć to, co właśnie powiedziałem... – Hary powiedział, zaciskając pięści. Mogłam powiedzieć, że jego cierpliwość była cienka, jego oczy były niemal czarne - Odpierdol się od Scarlet, zanim zrobię to za ciebie.
- Nie jest twoja. – Will splunął - Pozwól jej się zabawić.
Harry zaśmiał się powoli, jego ręka uniosła się i popchnęła Will’a na szafki, powodując hałas.
- Nie testuj mnie Will. Nie jestem w dobrym humorze. Powinieneś był od razu mnie posłuchać. – Harry wyburczał. Nie wydawało się, że Will chce go słuchać.
- Nie jesteś moim szefem. – Will odburczał - Wiem, że wiele ludzi cię słucha, kiedy mówisz im, żeby trzymali się od niej z daleka, ale nawet z nią nie rozmawiasz. Ona cię kurwa nie chce.
Z trudem łapałam powietrze, kiedy usłyszałam surowe słowa Will’a. Rozejrzałam się i zauważyłam, że wokół szafek zebrał się tłum . Lea delikatnie złapała mnie za rękę, próbując mnie odciągnąć, ale ją zignorowałam.
Harry zamarzł i odwrócił się by na mnie spojrzeć po raz pierwszy w tym tygodniu. Jego oczy pokazywały ból, zanim ogarnęła go złość i z powrotem odwrócił się do Will’a. I zanim się zorientowałam, co się dzieje, pięść Harry’ego spotkała się z kroczem Will’a.
Harry uderzał raz za razem, Will zwijał się z bólu. Zeszło się nawet więcej ludzi, pokazując palcami i obserwując. Patrzyłam na Lea’ę z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co zrobić.
- Zatrzymaj go, Scar, zatrzymaj go. – Lea wyszeptała nalegając. Skinęłam i z powrotem się do nich odwróciłam. Poczułam się zamrożona, zanim złapałam rękę Harry’ego, kiedy uniosła się, by zadać następny cios.
Harry zamarzł. Ja zamarzłam. Ludzie dookoła nas zamarzli.
- Harry, proszę. – wyszeptałam, tak, że tylko on mógł mnie usłyszeć. Rozluźnił uścisk na koszuli Will’a i odwrócił się do mnie. Puściłam jego rękę, która trzęsła się ze złości. Górował nade mną, jego klatka podnosiła się i upadała raptownie.
Zaskoczyłam samą siebie, bo w ogóle nie czułam się przestraszona, tylko smutna. Nie chciałam, żeby Harry był zły. Harry przeczesał zakrwawioną ręką swoje loki, twardo o mnie zahaczając.
Ludzie zrobili mu przejście, kiedy szedł korytarzem, waląc ręką w szafki, zanim zniknął za rogiem. Wszyscy podskoczyliśmy na dźwięk szczęku szafek.
- Chodźmy. – powiedziała Lea, chwytając mnie za rękę, odsuwając mnie od Will’a, który stał tam, ścierając krew z twarzy.
- To wszystko moja wina. – wyszeptałam, kiedy szłyśmy korytarzem, wszystkie oczy na nas.
- Scarlet… – Lea powiedziała, jej oczy szeroko na mnie patrzyły.
- Co? – zapytałam.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co się właśnie stało.
- O czym ty mówisz, Lea? – zapytałam z ciekawością. Oczywiście, że wiedziałam, co się stało. Widziałam, jak Harry pobił Will’a, nawet bardziej niż Alec’a dwa tygodnie temu.
- Właśnie zatrzymałaś Harry’ego Styles’a podczas bójki. – powiedziała, zatrzymując mnie, kiedy dotarłyśmy do kafeterii.
- Więc? – zapytałam głupio.
- Scarlet! – Lea powiedziała rozdrażniona - Nie łapiesz tego, prawda? Nikt, mam na myśli nikt nie może uspokoić Harry’ego. Nie słucha nikogo, nawet jego najlepszy kumpli jak Louis czy Liam!
Ślepo na nią patrzyłam. Mam na myśli to, że wiem, że Harry nie lubi, kiedy ktoś mu mówi co ma robić, ale to nie znaczy, że nie słucha innych ludzi.
- Sposób w jaki na ciebie patrzył, mój Boże. – Lea pokręciła głową - Jeśli ktoś kiedyś na mnie tak spojrzy, nigdy nie pozwolę mu odejść.
- Harry mnie teraz nienawidzi, wiedz to. – powiedziałam, przeczesując dłonią moje splątane włosy.
- Przepraszam słonko, ale Harry cię nie nienawidzi, jest od tego daleki. Gdyby cię nienawidził, nie pobiłby Will’a za to, że chciał się z tobą umówić.
Westchnęłam głośno, chcąc wyrwać sobie włosy. Harry ignorował mnie, ale wciąż go obchodziłam. Próbowałam złapać jego oczy cały tydzień i mówiłam do niego, ale wszystko co otrzymywałam od niego w odpowiedzi to cisza lub wzruszenie ramionami.
Ten chłopak mnie zabija.
~~
Nadeszła ostatnia lekcja tego dnia, chemia. Usiadłam na moim miejscu i popatrzyłam na puste miejsce Harry’ego. Zadzwonił dzwonek, a ono wciąż było puste. To jest okropne. Przynajmniej kiedy mnie ignorował, wiedziałam gdzie jest i co robi.
Ale teraz nawet go tu nie było, a ja bałam się tego, co może zrobić w złości. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że Alec’a też tutaj nie ma, co było dziwne, bo wiem, że go dziś widziałam.
Zadzwonił dzwonek sygnalizując koniec lekcji i początek weekendu. Westchnęłam z ulgą.
Cholera, potrzebowałam tego. Moi rodzice jakimś cudem, jeśli to w ogóle możliwe, stali się gorsi. Przez cały tydzień gderali na mnie, za każdą małą rzecz. Moja mama na ubrania i to jak układałam włosy. A tata na oceny i na to, jak powinnam się poprawić.
Szłam do domu Sierry każdego dnia po szkole i zostawałam tam do 9, kiedy zmuszałam się, by wrócić do domu, a właściwie piekła.
Wyszłam na parking, szukając kluczyków w torbie, kiedy dłoń oplotła moją rękę. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Alec’a.
- Alec… – ciągnęłam. Nie rozmawiałam z nim. On nie rozmawiał ze mną. Nie odkąd straciłam przy nim panowanie nad sobą tydzień temu.
Wyglądał… Okropnie, naprawdę. Miał wyschniętą krew na ranach, które były na jego twarzy, co sprawiło, że uniosłam brwi.
- Hej, możemy porozmawiać? – zapytał z nadzieją. Westchnęłam.
- Nie sądzę, że to właściwy czas, ja-
- Muszę z tobą porozmawiać. – przerwał. Przestałam mówić i wolno skinęła.
- Więc mów.
- Ja, uhm, ja chciałem powiedzieć, że przepraszam. – powiedział powoli - Za wykorzystanie cię i pozwolenie ci się upić.
- W porządku. – odpowiedziałam. Westchnął, przeczesując ręką jego ciemno-blond włosy. Jego oczy spotkały moje, a on pokręcił głową.
- Nie, nie jest. Ja po prostu- – zatrzymał się i zaśmiał - Wiesz, ja naprawdę cholernie cię lubię. I wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz, ale to dlatego to zrobiłem. To naprawdę chujowo, że to zrobiłem, że pocałowałem cię i wszystko, ale to dlaczego.
Otworzyłam usta i zamknęłam je, nie byłam pewna, co powiedzieć.
- Ale to nie dlatego tu jestem. – pokręcił głową - Ja, uh, cóż, ktoś zwrócił moją uwagę na to, ze Will ci dziś zakłócał spokój.
Uniosłam brwi.
- Kto dokładnie zwrócił na to twoją uwagę? – zapytałam podejrzliwie.
- To nie ma znaczenia. – Alec odpowiedział.
- Alec. – westchnęłam, posyłając mu spojrzenie - Czy Harry przyszedł i się z tobą zobaczył? Dlatego nie byliście na lekcjach?
- Spójrz, nie jestem tu, żeby donosić na Harry’ego. Ale tak. Przyszedł i znalazł mnie. – Alec zaczął - Zwyczajnie wyciągnął mnie ze szkoły. – zaśmiał się - Ta bestia jest szalona, kiedy się złości.
Wiedziałam, że Harry zrobi coś głupiego. Kiedy jest zły, zrobi wszystko.
- Ale z dobrego powodu. – dodał. Uniosłam brwi - Uderzył mnie parę razy i powiedział kilka rzeczy. Które tak, jak bardzo chciałbym móc im zaprzeczyć, były prawdziwe.
- Will jest dupkiem, Scar. Przepraszam. Próbował wkurzyć Harry’ego od pierwszego dnia ich znajomości, więc fakt, że mógł go wkurzyć, uderzając do ciebie, sprawił, że był bardzo szczęśliwy.
- Ale to nie jest twoja wina… – zaczęłam.
- Jest. – pokiwał - Harry najzwyczajniej powiedział mi, żeby przestał być tak cholernie samolubny i zapanował nad moją grupą.
- Gangiem. – poprawiłam. Alec przewrócił oczami.
- Tak, mądralo, gangiem. – powiedział, wywołując u mnie śmiech - W każdym razie, Harry ma rację. Powinienem był być dla ciebie dobrym przyjacielem, nie jakimś chujem. Myślałem, że naprawdę mogę mieć u ciebie szansę.
- Alec... – zaczęłam.
- Nie użalaj się nade mną, Scar. – uśmiechnął się - Normalnie nagadałbym na Styles’a ile by się dało i próbowałbym sprawić, że go znienawidzisz. Ale odkąd byłem takim chujem w zeszłym tygodniu, będę dziś grzecznym chłopcem.
Zaśmiałam się cicho i go przytuliłam. Wydawał się zaskoczony, ale mnie objął mnie.
- Dzięki, Alec. Może i jesteś dupkiem, ale czasami nie jesteś taki zły. – powiedziałam, kiedy otworzyłam samochód.
- On bardzo cię lubi, Scar. Nienawidzę go, naprawdę. Ale nie mogę zaprzeczyć, że się o ciebie troszczy. – Alec powiedział, zanim odwrócił się i odszedł.
- Oh, ale to nie znaczy, że zamierzam przestać się o ciebie starać, Scar. Po prostu daję Styles’owi jeden dzień. – Alec puścił oko, zanim wszedł do swojego samochodu i odjechał.
Usiadłam w moim samochodzie w szoku. Alec i Harry są kompletnymi wrogami. Więc usłyszenie czegoś pozytywnego o Harrym było szokujące. Wiedziałam, że był miły tylko dlatego, że czuł się winny za to co zrobił, ale to nie zmienia faktu, że mnie lubi i przyznał, że Harry też mnie lubi.
~~
Po szkole poszłam do Sierry na kilka godzin. Planowałam zostać tam cały weekend, ale skoro jej rodzice mieli jutro rocznicę, wyjeżdżali z miasta.
Kiedy się pożegnałam, pojechałam do domu. Było około 7, ale było dużo ciemniej, jakby zbliżała się burza. Deszcz jeszcze tak bardzo nie padał, ale zaczęły się grzmoty.
Zaparkowałam samochód i weszłam do środka. Było cicho, żadnych kłótni, żadnych przyjaciół, nic. To nie przestraszyło. Weszłam do biura taty, wiedząc, że zawsze tam jest.
Zamarłam, kiedy zobaczyłam jego i mamę szepczących za biurkiem. Mama trzymała kieliszek z winem, tata szklankę whisky.
- Scarlet. Usiądź. – powiedział surowy głos mojego taty, a zimne oczy mojej mamy dały mi znać, że coś jest nie tak.
- Gdzie dziś byłaś? – ojciec zapytał, jego oczy twarde i nieczytelne.
- W szkole i u Sierry. – powiedziałam cicho. Widziałam. Zostałam złapana.
- W szkole? – ojciec powtórzył. Skinęłam cicho - W jakiej dokładnie szkole?
- Liceum South Pacific. – wyszeptałam. Mój ojciec z hukiem odstawił szklankę na biurko, sprawiając, że podskoczyłam. Moja matka patrzyła na mnie, jej oczy płonęły.
- Jak śmiałaś? – ojciec ryknął - Jak śmiałaś tak zhańbić siebie i tą rodzinę!
Zgryzłam wargę, zmuszając się, by zostać silną, kiedy ojciec na mnie krzyczał.
Zgryzłam wargę, zmuszając się, by zostać silną, kiedy ojciec na mnie krzyczał.
- Wiesz, jak się dowiedzieliśmy? – moja matka zapytała, wstając - Od rodziców Doug’a! – krzyknęła.
- Mamo, tato, nie jest tak źle- zaczęłam, ale przerwał mi donośny głos ojca.
- Zamknij się Scarlet, zamknij się do cholery. – odbiłam się. Mój tata nigdy nie kazał mi się zamknąć. Nigdy.
- Jak długo tam chodzisz? – mama zapytała kamienistym głosem.
- Tylko od początku semestru. – powiedziałam. Matka popatrzyła na mnie z rozczarowaniem w oczach i pokręciła głową.
- Już nie wiem, kim jesteś.– splunęła - Przez ciebie jesteśmy pośmiewiskiem w klubie, w mieście, wszędzie!
- To nie jest taki wielki problem, ma-
- To nie jest taki wielki problem? – krzyknęła, jej głos był tak wysoki, że zabolały mnie uszy. - Ty, Scarlet Thorne, nie jesteś jakaś śmieciową ćpunką, która chodzi do South Side! Powinnaś być szykowna! Ale nie, twój samolubny brat i ty musieliście zniszczyć naszą reputację.
- Przepraszam mamo, ale musiałam! Musiałam się stamtąd wydostać! – krzyknęłam, mając nadzieję, że zrozumie.
- O czym ty do cholery mówisz? – zapiszczała - Dlaczego?
- Nie potrafię tak dłużej żyć, będąc snobistyczna i ponad wszystkimi! Nienawidzę tego, czy wy tego nie widzicie? – odpowiedziałam. Mój ojciec wstał, górując nade mną.
- Ty i twój niewdzięczny brat. – zabuczał - Dawaliśmy wam wszystko, o co kiedykolwiek poprosiliście, ubrania, prezenty, samochody, cokolwiek!
- Nie chcę tych rzeczy, tato! To nic nie znaczy! – odkrzyknęłam - Za bardzo i za daleko mnie popychacie, nie zniosę tego! Jedyne co robicie, to gderanie na mnie, nigdy nie jestem dla was wystarczająco dobra!
- Nie wrócisz do tej szkoły. – mój tata powiedział, siadając z powrotem i podnosząc swoja szklankę - Wracasz do North Pacific w poniedziałek i z powrotem zasłużysz na swoją reputację, swoją i tej rodziny.
- Przepraszam? – powiedziałam, wstając - Nie wrócę tam tato. Nigdy.
- Więc wynocha. – odpowiedział. Moje oczy rozszerzyły się, a ja patrzyłam raz na niego, raz na mamę, która tylko tam stała, zgadzając się z nim.
- Wyrzucacie mnie? – zarechotałam. To się nie dzieje naprawdę.
- Wybieraj. Wracasz do North Pacific, albo wynosisz się z mojego domu. – ojciec odpowiedział, jego ciemne oczy patrzyły na mnie. Poczułam jak moja warga się trzęsie, kiedy podniosłam torbę i wyszłam z pomieszczenia.
Wzięłam walizkę, wrzucając do niej wszystko, co się zmieściło. Pieniądze, ubrania, kosmetyki, buty, wszystko z czego korzystałam na co dzień. Leniwie spakowałam i zapięłam moją torbę, schodząc na dół.
Moja matko i ojciec stali przy drzwiach, obserwując mnie bez emocji. Pokonałam ostatni krok, chwytając kluczyki ze stolika i podeszłam do drzwi.
- Gdzie popełniliśmy błąd, Scarlet? Co zrobiliśmy, że tak skończyłaś? – moja mama zapytała, kręcąc głową.
- Jedyną rzeczą, którą zrobiliście źle, było to, że próbowaliście mnie wychować na taką, jak wy. – odpowiedziałam, otwierając i zatrzaskując za sobą drzwi. Podeszłam do samochodu, rzucając walizkę na tylne siedzenie.
Opuściłam moje ogromne sąsiedztwo, łzy spływały mi po twarzy. Złapałam mój telefon i zadzwoniłam do Sierry, która pewnie była teraz w drodze na lotnisko.
- Scar? Mogę rozmawiać tylko chwilę, bo samolot zaraz odlatuje- – zatrzymała się, kiedy usłyszała mój płacz - Co się stało? Wszystko w porządku?
- Moi rodzice mnie wyrzucili. – lamentowałam, kiedy jechałam w deszczu.
- Jezu, dowiedzieli się? – Sierra zapytała.
- Doug powiedział. – zapłakałam.
- Świnia. – wymamrotała - Gdzie pójdziesz Scar? Wiesz, że pozwoliłabym ci zostać u siebie, ale…
- Wiem. – odpowiedziałam, moje łzy zwalniały - Wiem, gdzie pójdę.
- Jeśli tam, gdzie myślę, to jesteś szalona.
- Zawsze byłam. – zaśmiałam się cicho przez łzy, zanim się pożegnałam, rozłączając się. Przejechałam resztę drogi, próbując się uspokoić.
W końcu dojechałam na miejsce. Zaparkowałam i siedziałam przez chwilę. Musiałam to zrobić. Musiałam.
Popatrzyłam w lusterko samochodu i skrzywiłam się. Wyglądałam okropnie. Moje włosy były przemoczone, tylko po dojściu do samochodu, a teraz deszcz leje. Moja maskara ściekała mi po twarzy, moje policzki są różowe, a oczy czerwone.
Pieprzyć to, pomyślałam, wychodząc z auta i podeszłam do frontowych drzwi. Moje serce waliło, myślałam, że będę miała atak.
Zapukałam do drzwi, mając nadzieję i czekając. Całkiem przemokłam, moje mokre włosy ciekły do mojego tyłka, moje ubrania się przyklejały jak klej.
Drzwi się otworzyły, a za nimi stał Harry.
Patrzył na mnie z zaskoczeniem.
- Scarlet? Co tu robisz? Wejdź do śr- – otworzył drzwi aby wpuścić mnie do środka, ale ja pokręciłam głową.
- Nie, najpierw coś powiem. – oddychałam głęboko. Obserwował mnie z ciekawością, zanim wyszedł do mnie na ganek i od razu zaczął moknąć tak, jak ja.
Nagle bardziej się zdenerwowałam, kiedy patrzyłam jak stoi z rękami w kieszeniach, z siniakami na twarzy, które prawie zniknęły. Jego zielone oczy mnie obserwowały, nie wyglądały na złe. Nie tak jak wcześniej.
- Po prostu to powiem. – zaczęłam, patrząc w jego zielone oczy - Lubię cię. Okej, nie wiem, czy o tym wiesz, bo to dla mnie oczywiste, l-lub nie wiesz, bo byłam suką w zeszłym tygodniu.
- Nie wiem, kiedy zaczęłam cię lubić, chociaż znamy się mniej niż miesiąc. Wszystko, co wiem to, to ze w ostatnim tygodniu bez ciebie, przeżyłam piekło, bo wszystko, co byłam w stanie zrobić, to myślenie o tym, jak bardzo chciałabym spędzać z tobą czas.
- Nigdy nie byłam tak z kimś innym, i wiem, że to co powiedziałam brzmiało źle, ale tak nie jest. To bardzo dobra rzecz Harry. Jest mi tak przykro, przez to jak się zachowywałam i za to że zachowywałam się, jakbyś był dla mnie upokorzeniem.
- Nie jesteś, jesteś zupełnym przeciwieństwem. Jestem tylko żałosna i czuję się jakbym musiała wszystkich zadowalać. Nie… Nie wiem. – Harry obserwował mnie, jego usta delikatnie się otworzyły. Jego loki były mokre i kapały na jego czoło, jego ubrania przyczepiły się do jego ciała.
- Ale wiesz co? Moi rodzice dowiedzieli się dziś o South Pacific. I mnie wyrzucili. Musiałam gdzieś iść. I wiesz, gdzie chciałam pójść najpierw? Nie do mojej przyjaciółki, nie do nikogo z North Pacific, nawet nie do Lea”i. Nie Harry, chciałam przyjść i cię zobaczyć.
- I to żałosne, że musiałam zostać wyrzucona z domu, żeby to do mnie doszło. Żebym zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo cię lubię i jak bardzo chcę się o tobie dowiedzieć więcej. Wiem, że uważasz, że nie jesteś dobry i nie powinnam z tobą przebywać. I wiem, że jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami i to absolutnie szalone, ale… zakochuję się w tobie.
Harry nic nie powiedział, tylko zrobił duży krok w moim kierunku, twardo przyciągając mnie do siebie i przyciskając jego mokre, ciepłe usta do moich.
- Więc to cholernie dobrze. Ja też zakochuję się w tobie. – Harry wymamrotał w moje usta, zanim uśmiechając się zaatakował moje usta. Deszcz wciąż na nas padał, ale nic nigdy nie było tak idealne.
_______________________________
tłumaczone przez: @nancy_thewizard
harrlet wraca x
ta, no więc dziękujemy za AŻ 27 komentarzy, woah postaraliście się<3<3
Harry - https://twitter.com/harrydamaged
nie wiem kiedy pojawi się kolejny, żegnam
@nancy_thewizard & @creepses